Blaki Czworka; recenzja na Polterze


Nieznana twarz Blakiego

19 czerwca 2014

Ogromne wyłupiaste oczy, odstające spiczaste uszy, długi prosty nos, niskie czoło pozbawione włosów, krótkie bose nogi, raczej niewysoki wzrost i zawsze czarny strój przypominający togę – tak prezentuje się skrócony rysopis najbardziej rozpoznawalnego bohatera polskiego komiksu filozoficznego i psychologicznego, wykreowanego przez wszechstronnego twórcę z Gdańska – Mateusza Skutnika.

 

Ewolucja Pana Blakiego

 

Postać Blakiego Mateusz Skutnik wymyślił już w 2001 roku. Następnego lata bohater zadebiutował na planszach dwóch nieco dziwacznych historyjek opublikowanych na łamach Ziniola. Jednak dopiero w opowiastkach zamieszczanych w kserowanym magazynie komiksowym Dominika Szcześniaka w latach 2004-2005 (choć pochodzących z lat 2001-2002), groteskowy facecik zaprezentował się jako wnikliwy obserwator otaczającej go rzeczywistości snujący poważne refleksje natury egzystencjalnej. W 2005 roku dzięki zaangażowaniu Pawła Timofiejuka w efemerycznym nakładzie ukazał się Blaki. Pierwszy album zbierający rozmyślania zatroskanego jegomościa zawierał kilka historyjek z Ziniola przerysowanych na nowo oraz zupełnie świeży materiał zrealizowany do scenariuszy Mateusza Skutnika i Karola Konwerskiego, a komiksy niejednokrotnie stanowiły bezpośredni wyraz indywidualnych spostrzeżeń obu autorów. W skład wydanego w 2007 roku albumu Pan Blaki wchodziły zilustrowane rozważania filozofa Leszka Kołakowskiego, które w formie książkowej ukazały się nakładem wydawnictwa Znak pod tytułem Mini-wykłady o maxi-sprawach. Na planszach ośmiu niedługich historyjek Blaki pogrążał się w refleksji o fundamentalnych dla przeciętnego człowieka rzeczach, jak wybaczanie, dobroć, władza, kłamstwo, a niesamowity nastrój opowieści i specyficzna estetyka utrzymywały poziom znany z wcześniejszych epizodów z życia bohatera. Blaki. Paski to z kolei zbiór krótkich humorystycznych opowiastek nieco lżejszego kalibru, który w 2008 roku ukazał się w ofercie wydawniczej Kultury Gniewu. Tym razem rozmyślania Blakiego zostały zebrane w trzy tematyczne cykle: o samym bohaterze i jego fobiach, o nieudanym wypoczynku nad morzem i troskach życia z ukochaną osobą, a forma i atmosfera tych opowiastek mocno odbiegała od tego, do czego autorzy zdążyli przyzwyczaić miłośników ważkich rozważań Blakiego. Po indywidualistycznym Blakim, filozoficznym Panu Blakim i paskowym Blakim. Paski, Mateusz Skutnik uznał, że formuła postaci zatroskanego człowieczka z papierosem w ręku medytującego bezustannie o zastanym stanie rzeczy została wyczerpania i kontynuacji serii Blaki nie będzie. Na szczęście jednak – co prawda ponad pół dekady później – zmienił zdanie, a swoją wcześniejszą decyzję określił hasłem “bzdura”. Tym samym w tomie Blaki: Czwórka, który podczas Festiwalu Komiksowa Warszawa 2014 ukazał się w wydaniu polskojęzycznym i angielskojęzycznym (jako Blacky. Four of Us) nakładem Centrali, protagonista dzieli się z czytelnikami dogłębnymi przemyśleniami na temat swojej codziennej egzystencji już po raz czwarty.

 

Psychopatyczny starzec

 

Zmiany w życiu Blakiego zawsze przebiegały równolegle do zmian następujących w życiu jego twórcy. I tak od zafrapowanego studenta wypełniającego swój wolny czas rysowaniem komiksów, przeszedł drogę do pracującego zawodowo profesjonalnego rysownika, aby ostatecznie pojawić się u boku wybranki swojego serca. W Czwórce Blaki jest już odpowiedzialną głową czteroosobowej rodziny i właścicielem dwóch kotów. I choć okazją do refleksji dla człekopodobnego gnoma niezmiennie pozostały rutynowe codzienne czynności, a świat zewnętrzny permanentnie wprawia go w stan niewytłumaczalnego zdumienia, bardzo wiele się u niego pozmieniało. Szczęśliwie pozostał cięty dowcip, zachowała się celność obserwacji i wyostrzyła ironiczno-cyniczna puenta. Po pięciu latach Blaki nie zawsze jest skłonny poświęcić swój cenny czas odwiedzającemu go niespodziewanie gościowi – niezależnie od tego, kim ten gość jest w swej istocie. Zmywanie naczyń jest dla niego najlepszą metodą na oderwanie się od rzeczywistości, a prasowanie koszul jest doskonałą alternatywą dla zmywania naczyń. Wizyta u fotografa w celu odebrania zdjęć córki rodzi w nim sporo sprzeczności, podobnie zresztą jak nieuważne sprzątanie mieszkania, rodzinna wyprawa nad brzeg morza czy spotkanie ze starym znajomym, które zawsze kończy się tak samo. Z równowagi wytrąca go moda na ocieplanie elewacji starych kamienic i malowanie ich na jednakowy kolor, miska na chipsy, przejażdżka samochodem po zakorkowanym mieście, wybór opiekunki dla dziecka i przeprawa z wózkiem dziecięcym wśród miejskiego tłumu. Chwilę wytchnienia znajduje przy kubku wystygłej kawy, podczas konsumowania parówek z hermetycznego opakowania, słuchania utworów ulubionych zespołów z lat młodości i przeglądania starych fotografii przechowywanych w zakurzonych pudłach na strychu. Matka wydaje się być dla niego zupełnie obcą osobą, od lat dręczy go koszmar, w którym cały świat ma fakturę mchu, a wizyta u fryzjera jest przyczyną nieuniknionego starcia z własnym lustrzanym odbiciem. Wymowę komiksu podkreślają gorzkie rozliczenie z człowieczym żywotem, tragikomiczna personifikacja czasu oraz odręcznie namalowany domek, które są najmocniejszymi punktami tego albumu, a jednocześnie najbardziej poruszającymi i zapadającymi w pamięć momentami, jakie od wielu lat pojawiły się w polskim komiksie.

 

Komiksowy jubileusz

 

Melancholijny, nostalgiczny i sentymentalny nastrój poetyckiej opowieści podkreśla jak zwykle ascetyczna szata graficzna oparta na charakterystycznych czarno-szarych plamach tuszu uzupełnionych zdecydowaną kreską. Nieskomplikowane kadrowanie, powolne snucie opowieści i akwarelowe rozmycia uwydatniają zwiewność, oniryczność i groteskowość składających się na Czwórkę anegdotek i rozmyślań. Zastanawiające mogą być jedynie kryteria, jakimi kierowali się autor i wydawca, kiedy podejmowali – dla wielu odbiorców niezrozumiałą (tylko ze względu na etykietę nie przytoczę tutaj najłagodniejszych nawet epitetów zasłyszanych mimowolnie w czasie Festiwalu Komiksowa Warszawa przy targowym stoisku Centrali) – decyzję o oprawieniu całości czarno-białego komiksu z odcieniami szarości w kompozycyjnie ciężką i przedziwnie pstrokatą okładkę, będącą istną osobliwością w gronie wcześniejszych grafik okładkowych, które wyszły spod ręki Mateusza Skutnika, znanych choćby z serii Rewolucje czy Morfołaki. W ciągu długich dwunastu lat, jakie minęły od kiedy na komiksowych kartach zaistniał po raz pierwszy, introwertyczny everyman zdążył dojrzeć i spoważnieć – podobnie jak jego twórca (wszak to już jubileuszowy dwudziesty pełnometrażowy album Mateusza Skutnika) i analogicznie do swoich fanów (po przeczytanych komiksach widać najlepiej, jak szybko się wszyscy starzejemy). Może dlatego historia zawarta w tomie, w wielu momentach chwyta za serce i trzyma tak mocno, że nie sposób nie uronić łzy wzruszenia. autor: Mały Dan

Kuba Jankowski:
Polski komiks roku, a przynajmniej mocny kandydat! Od Morfołaków Skutnik chyba nie wyprowadził tak miażdżącego ciosu jak ten Blaki.