Blaki Czworka; recenzja na Polterze
June 22, 2014
Nieznana twarz Blakiego
19 czerwca 2014
Ogromne wyłupiaste oczy, odstające spiczaste uszy, długi prosty nos, niskie czoło pozbawione włosów, krótkie bose nogi, raczej niewysoki wzrost i zawsze czarny strój przypominający togę – tak prezentuje się skrócony rysopis najbardziej rozpoznawalnego bohatera polskiego komiksu filozoficznego i psychologicznego, wykreowanego przez wszechstronnego twórcę z Gdańska – Mateusza Skutnika.
Ewolucja Pana Blakiego
Postać Blakiego Mateusz Skutnik wymyślił już w 2001 roku. Następnego lata bohater zadebiutował na planszach dwóch nieco dziwacznych historyjek opublikowanych na łamach Ziniola. Jednak dopiero w opowiastkach zamieszczanych w kserowanym magazynie komiksowym Dominika Szcześniaka w latach 2004-2005 (choć pochodzących z lat 2001-2002), groteskowy facecik zaprezentował się jako wnikliwy obserwator otaczającej go rzeczywistości snujący poważne refleksje natury egzystencjalnej. W 2005 roku dzięki zaangażowaniu Pawła Timofiejuka w efemerycznym nakładzie ukazał się Blaki. Pierwszy album zbierający rozmyślania zatroskanego jegomościa zawierał kilka historyjek z Ziniola przerysowanych na nowo oraz zupełnie świeży materiał zrealizowany do scenariuszy Mateusza Skutnika i Karola Konwerskiego, a komiksy niejednokrotnie stanowiły bezpośredni wyraz indywidualnych spostrzeżeń obu autorów. W skład wydanego w 2007 roku albumu Pan Blaki wchodziły zilustrowane rozważania filozofa Leszka Kołakowskiego, które w formie książkowej ukazały się nakładem wydawnictwa Znak pod tytułem Mini-wykłady o maxi-sprawach. Na planszach ośmiu niedługich historyjek Blaki pogrążał się w refleksji o fundamentalnych dla przeciętnego człowieka rzeczach, jak wybaczanie, dobroć, władza, kłamstwo, a niesamowity nastrój opowieści i specyficzna estetyka utrzymywały poziom znany z wcześniejszych epizodów z życia bohatera. Blaki. Paski to z kolei zbiór krótkich humorystycznych opowiastek nieco lżejszego kalibru, który w 2008 roku ukazał się w ofercie wydawniczej Kultury Gniewu. Tym razem rozmyślania Blakiego zostały zebrane w trzy tematyczne cykle: o samym bohaterze i jego fobiach, o nieudanym wypoczynku nad morzem i troskach życia z ukochaną osobą, a forma i atmosfera tych opowiastek mocno odbiegała od tego, do czego autorzy zdążyli przyzwyczaić miłośników ważkich rozważań Blakiego. Po indywidualistycznym Blakim, filozoficznym Panu Blakim i paskowym Blakim. Paski, Mateusz Skutnik uznał, że formuła postaci zatroskanego człowieczka z papierosem w ręku medytującego bezustannie o zastanym stanie rzeczy została wyczerpania i kontynuacji serii Blaki nie będzie. Na szczęście jednak – co prawda ponad pół dekady później – zmienił zdanie, a swoją wcześniejszą decyzję określił hasłem “bzdura”. Tym samym w tomie Blaki: Czwórka, który podczas Festiwalu Komiksowa Warszawa 2014 ukazał się w wydaniu polskojęzycznym i angielskojęzycznym (jako Blacky. Four of Us) nakładem Centrali, protagonista dzieli się z czytelnikami dogłębnymi przemyśleniami na temat swojej codziennej egzystencji już po raz czwarty.
Psychopatyczny starzec
Zmiany w życiu Blakiego zawsze przebiegały równolegle do zmian następujących w życiu jego twórcy. I tak od zafrapowanego studenta wypełniającego swój wolny czas rysowaniem komiksów, przeszedł drogę do pracującego zawodowo profesjonalnego rysownika, aby ostatecznie pojawić się u boku wybranki swojego serca. W Czwórce Blaki jest już odpowiedzialną głową czteroosobowej rodziny i właścicielem dwóch kotów. I choć okazją do refleksji dla człekopodobnego gnoma niezmiennie pozostały rutynowe codzienne czynności, a świat zewnętrzny permanentnie wprawia go w stan niewytłumaczalnego zdumienia, bardzo wiele się u niego pozmieniało. Szczęśliwie pozostał cięty dowcip, zachowała się celność obserwacji i wyostrzyła ironiczno-cyniczna puenta. Po pięciu latach Blaki nie zawsze jest skłonny poświęcić swój cenny czas odwiedzającemu go niespodziewanie gościowi – niezależnie od tego, kim ten gość jest w swej istocie. Zmywanie naczyń jest dla niego najlepszą metodą na oderwanie się od rzeczywistości, a prasowanie koszul jest doskonałą alternatywą dla zmywania naczyń. Wizyta u fotografa w celu odebrania zdjęć córki rodzi w nim sporo sprzeczności, podobnie zresztą jak nieuważne sprzątanie mieszkania, rodzinna wyprawa nad brzeg morza czy spotkanie ze starym znajomym, które zawsze kończy się tak samo. Z równowagi wytrąca go moda na ocieplanie elewacji starych kamienic i malowanie ich na jednakowy kolor, miska na chipsy, przejażdżka samochodem po zakorkowanym mieście, wybór opiekunki dla dziecka i przeprawa z wózkiem dziecięcym wśród miejskiego tłumu. Chwilę wytchnienia znajduje przy kubku wystygłej kawy, podczas konsumowania parówek z hermetycznego opakowania, słuchania utworów ulubionych zespołów z lat młodości i przeglądania starych fotografii przechowywanych w zakurzonych pudłach na strychu. Matka wydaje się być dla niego zupełnie obcą osobą, od lat dręczy go koszmar, w którym cały świat ma fakturę mchu, a wizyta u fryzjera jest przyczyną nieuniknionego starcia z własnym lustrzanym odbiciem. Wymowę komiksu podkreślają gorzkie rozliczenie z człowieczym żywotem, tragikomiczna personifikacja czasu oraz odręcznie namalowany domek, które są najmocniejszymi punktami tego albumu, a jednocześnie najbardziej poruszającymi i zapadającymi w pamięć momentami, jakie od wielu lat pojawiły się w polskim komiksie.
Komiksowy jubileusz
Melancholijny, nostalgiczny i sentymentalny nastrój poetyckiej opowieści podkreśla jak zwykle ascetyczna szata graficzna oparta na charakterystycznych czarno-szarych plamach tuszu uzupełnionych zdecydowaną kreską. Nieskomplikowane kadrowanie, powolne snucie opowieści i akwarelowe rozmycia uwydatniają zwiewność, oniryczność i groteskowość składających się na Czwórkę anegdotek i rozmyślań. Zastanawiające mogą być jedynie kryteria, jakimi kierowali się autor i wydawca, kiedy podejmowali – dla wielu odbiorców niezrozumiałą (tylko ze względu na etykietę nie przytoczę tutaj najłagodniejszych nawet epitetów zasłyszanych mimowolnie w czasie Festiwalu Komiksowa Warszawa przy targowym stoisku Centrali) – decyzję o oprawieniu całości czarno-białego komiksu z odcieniami szarości w kompozycyjnie ciężką i przedziwnie pstrokatą okładkę, będącą istną osobliwością w gronie wcześniejszych grafik okładkowych, które wyszły spod ręki Mateusza Skutnika, znanych choćby z serii Rewolucje czy Morfołaki. W ciągu długich dwunastu lat, jakie minęły od kiedy na komiksowych kartach zaistniał po raz pierwszy, introwertyczny everyman zdążył dojrzeć i spoważnieć – podobnie jak jego twórca (wszak to już jubileuszowy dwudziesty pełnometrażowy album Mateusza Skutnika) i analogicznie do swoich fanów (po przeczytanych komiksach widać najlepiej, jak szybko się wszyscy starzejemy). Może dlatego historia zawarta w tomie, w wielu momentach chwyta za serce i trzyma tak mocno, że nie sposób nie uronić łzy wzruszenia. autor: Mały Dan
Kuba Jankowski:
Polski komiks roku, a przynajmniej mocny kandydat! Od Morfołaków Skutnik chyba nie wyprowadził tak miażdżącego ciosu jak ten Blaki.