Blaki:paski; recenzja na MotywDrogi.pl


Znacie “niewielkiego, wiecznie czymś zatroskanego facecika”? Blaki z “Pasków” nim nie jest. “Blaki. Paski” jest kolejnym komiksem o zabawnym zwolenniku mody Wujka Festera i kolejny raz ta postać ma inny charakter. Jaki? Ciężko powiedzieć – okazało się, że przy pomocy pasków trudno jest nadać wyrazistość, do której jesteśmy przyzwyczajeni, najbardziej charakterystycznemu polskiemu bohaterowi komiksowemu ostatnich lat. Paski zostały podzielone na trzy części: “Blaki”, “Blaki na urlopie”, “Pan i pani Blaki”. Najtrudniej jest się doszukać osobowości postaci w tym pierwszym rozdzialiku. Składa się on z pasków, które powstały dość dawno temu, z myślą o nieodżałowanym wrakowym konkursie. W związku z tym, nie uzyskujemy pewnej spójności, która pojawia się w dwóch następnych częściach. Paski z części “Blaki” są pozbawione pewnego lejtmotywu i choć wydawca we wstępie napisał, że tutaj Blaki “pozostawiony jest sam sobie”, tworząc niejako dla nich wspólny mianownik, to niczego więcej się z nich nie wyciśnie. Są to luźne, z założenia (i czasem) zabawne historyjki konkursowe, którym nie potrzeba dorabiania tematyki poza już istniejącą. Z tego powodu uważam, że możnaby zostawić tytuły poszczególnych pasków, co korzystnie wpłynęłoby na ich odbiór (mam tu na myśli chociażby “Wiosnę”).

Najlepszą częścią z “Pasków” jest dla mnie “Blaki na urlopie” i opowiada dokładnie o tym, na co wskazuje jej tytuł. Nie są to już nieskładnie powiązane stripy, lecz zgrabna historyjka opowiadająca o niezbyt udanych wakacjach. To samo tyczy się się “Pana i pani Blaki”, z tą różnicą, że jest to zbiór anegdotek o relacjach damsko-męskich, w którym każdy dostrzeże kawałek swojego związku. Nie jest to jakaś dogłębna analiza, której możnaby się spodziewać po wstępowym “chyba najcelniejszy obraz damsko męskich relacji jaki pojawił się w polskim komiksie ostatnich lat” (pisownia oryginalna), ale nie można odmówić temu rozdzialikowi dużej dozy sympatyczności.

“Blaki. Paski” jest komiksem zupełnie innym niż “Blaki” i “Pan Blaki” – nie ma tego jesiennego, melancholijnego nastroju, Blaki nie filozofuje i nie jest zatroskany. “Paski” nie są ani wybitne, ani najśmieszniejsze, są chyba po prostu rozrywkowe i sympatyczne. Ten bardzo poręczny, w formacie dwóch tabliczek czekolady, album będzie wywoływał podobny dysonans poznawczy jak druga część “Na Szybko Spisane”. “Blaki. Paski” mimo że nie jest tak mocną pozycją jak inne wrześniowe premiery – “Niczym aksamitna rękawica odlana z żelaza” czy “Prosto z piekła” – warto kupić. Nie dlatego żeby przekonać się, że Blaki nie musi być “wiecznie czymś zatroskany”, ale chociażby dla niekwestionowanego magnetyzmu samej postaci. Ale o czym ja mówię? Przez ten magnetyzm i tak kupicie ten album, nieważne jak dobry, bądź nie, by nie był.

autor: lukaszb



Pan Blaki – recenzja na gildii komiksu


Filozoficzne obrazki

Komiks Pan Blaki Karola Konwerskiego i Mateusza Skutnika to przykład połączenia filozoficznych rozważań z komiksową estetyką. Ważkie tematy zostały zaakcentowane przez czytelny przekaz, dzięki czemu rozważania tytułowego bohatera, zaczerpnięte z wykładów Leszka Kołakowskiego, stają się przystępne nawet dla czytelników nie mających zbyt wiele wspólnego z lekturą filozoficznych tekstów.

Tytułowy Blaki to nieszablonowa postać, zmagająca się z parzeniem herbaty w kuchni, a jednocześnie przesiadująca przed telewizorem w dużym pokoju. Konwerski i Skutnik zaproponowali mariaż filozofii z komiksową formą. Dzięki ich eksperymentowi ważkie tematy z Mini-wykładów o maxi-rzeczach Kołakowskiego docierają pod strzechy w prostym przekazie rysunkowym na wzór średniowiecznej Biblia pauperorum.

Niektórzy mogą protestować przeciwko koncepcji wykorzystania filozofii w dziele komiksowym, uważając, że taki zabieg może grozić zbrukaniem poważnych treści cenionego filozofa. Tymczasem prosty, obrazkowy Pan Blaki zasługuje na pełne poparcie i uznanie. Autorzy komiksu, wykorzystując rozważania nad sensem istnienia, wartościami, jakimi od wieków kierowała się zachodnia cywilizacja, odnaleźli drogę do świadomości czytelników, nie identyfikujących się na co dzień z arcypoważnymi treściami filozoficznymi. Konwerski zaadaptował przemyślenia Kołakowskiego dla przygód pana Blakiego, który bynajmniej nie jest wszystkowiedzącym bohaterem, mającym zawsze rację. Scenarzysta na przykładzie epizodów z własnego życia opisuje, a rysownik ilustruje maxi-sprawy, o których wspomina Kołakowski.

Skutnik wybrał czarno-białą tonację dla swego komiksu, nawiązując do dotychczasowych rozwiązań znanych z Morfołaków. Rysownik uznał, że ograniczenie kolorystyczne do dwóch barw odzwierciedla czarno-białe widzenie świata w większości życiowych sytuacji. Kadry komiksu są niewątpliwym złudzeniem, gdyż jednocześnie autorzy udowadniają, że między tymi dwoma kolorami znajdują się różne odcienie szarości. Dzięki temu zabiegowi Skutnik pokazuje, że i nasze życie jest zarówno bogate, jak i skomplikowane. Więcej w nim filozofowania, wątpliwości i refleksji niż jasnowidzenia i wygłaszania truizmów. Dzięki inspiracji Mini-wykładami o maxi-rzeczach Leszka Kołakowskiego powstał prawdopodobnie pierwszy polski, na wskroś filozoficzny komiks. Jednak w graficznej stronie komiksu brakuje głębokich czerni, znanych z pierwszego tomu, czy chociażby mocnej czarnej okładki wydania “znakowego”. Ale na tym można poprzestać z zastrzeżeniami wobec działań Skutnika, które stoją w opozycji do krzykliwie kolorowych historii, z którymi są kojarzone najczęściej komiksy.

Mimo wykorzystania filozoficznego źródła Pan Blaki nie obezwładnia intelektualnym przesłaniem. Konwerski i Skutnik proponują spokojną lekturę o sprawach, które dotyczą każdego homo sapiens. Autorzy dają znać o istnieniu harmonii w codziennej gonitwie i sygnalizują, że mimo niezdrowego trybu życia można zwolnić. To najważniejsza wartość ich komiksu o ważnych sprawach.

Autor: Hubert Kuberski



Morfolaki, tom 3, recenzja w beczce


morfolaki_all_okladka_smallKolejny komiks, który dostałem. Jednak tym razem od mikołaja i znalazłem go pod poduszką. Przyznam się, że w pierwszej chwili gdy zobaczyłem to tomiszcze miałem mieszane uczucia i tak średnio się cieszyłem, ponieważ nie był on na mojej liście do zakupu. Z tego co o nim czytałem i po pobieżnym przeglądnięciu w Empiku jakoś średnio wzbudził moje zainteresowanie. Jakież było moje wielkie zaskoczenie, gdy już go przeczytałem.

Timon i Cisi Wspólnicy wydali kompletny zbiór opowieści ze świata Morfołaków. Morfołaki to świat pełen magii, mroczny, ale za razem pełen czarnego humoru. Fabuła jest skonstruowana za pomocą kilkudziesięciu opowieści, opowiadających o najdziwniejszych postaciach. Jest tu licho co nigdy nie śpi, są podwodne królestwa, są Sufoki – najmądrzejsze istoty w tym świecie. Jedne historie są wesołe, inne dają do myślenia, jednak mnie najbardziej spodobały się bardzo celne i zaskakujące zakończenia dużej większości opowieści.

Od strony wizualnej komiks przedstawia się raczej jako twór undergroundowy. Kreska bardzo specyficzna, czarno biała, momentami bardzo prosta, wręcz umowna. Innym razem naprawdę pokręcona i człowiek zastanawia się od której strony to się ogląda. Dla mnie mistrzostwem są wszelkie rysunki przedstawiające Królika i Licho – moi dwaj ulubieńcy.

Jak dla mnie komiks ten to absolutny musisz mieć i obok “Na szybko spisane 1980-90” oraz “Blaki” to najlepszy polski album wydany w 2007 roku. Czyta się to świetnie, wciąga jak chodzenie po bagnach, a uzależnia jak heroina. Gorąco polecam. Wielkie brawa należą się również dla wydawcy bo podarował nam coś naprawdę pięknego. Poza komiksem (czego jest jakieś ponad 300 stron, więc grube tomisko) jest również bestiariusz wszystkich najważniejszych postaci komiksu oraz szkice z powstawania tego albumu. Pozostali twórcy historii obrazkowych i wydawcy powinni się z tego przykładu uczyć, jak powinno wyglądać wydanie każdego komiksu.

autor: slay



Wywiad w Dzienniku Bałtyckim, XI 2007


O łapaniu pana Boga za nogi: A nie wiem. Nie zdarzyło mi się.
Mateusza Skutnika mini – wykłady o maxi – sprawach
Gdy profesor Leszek Kołakowski zobaczył pierwszą część “Pana Blakiego” powiedział: “O. K.” I tyle.
Profesora Kołakowskiego Mateusz Skutnik, twórca słynnego komiksu zna z książek i z telewizji, uważa, że jest to człowiek, jak setki innych osób, którego należy słuchać, ale w jego życiu jakiegoś specjalnego miejsca nie zajmuje. Pomysł, by powstał “Pan Blaki”, graficzna powiastka filozoficzna inspirowana “Mini-wykładami o maxi – sprawach ” Kołakowskiego był raczej genialnym pomysłem kolegi Karola Konwerskiego.
– Kiedy myśleliśmy o tym albumie wiedzieliśmy, że czegoś nam brakuje, a raczej, że czytelnik może nie zaakceptować smutnego pitolenia dwóch gości o tym, co im na sercu, czy wątrobie leży. Czuliśmy, że brakuje nam punktu wyjścia. Tym punktem okazał się Leszek Kołakowski – rzecze Konwerski. – Bo on mówi jak filozof, ale stara się mówić w sposób absolutnie zrozumiały dla każdego. Pomyślałem: A jakby zrobić to inaczej? Pokazać to, co on ma do powiedzenia w formie historii z Blakim? Recenzje były entuzjastyczne!
Pan Blaki. Już dziś gwiazda w świecie komiksu. Szarą postać o wielkich oczach powołał do życia gdańszczanin Mateusz Skutnik. O Blakim mówi się “ludzik”, recenzenci piszą nawet – “facecik”.
– Właśnie nie bardzo rozumiem dlaczego – dziwi się Mateusz Skutnik. – Te porównania to wynik błędnego zestawienia postaci narysowanej ze światem rzeczywistym. To zwykły człowiek jest, nie ludzik, nie facecik, nie Yoda. Po prostu człowiek.
Do tego człowiek wiecznie czymś zatroskany, który sprawia wrażenie, jakby całe życie spędzał na rozmyślaniach. W albumie pan Blaki wykonującbanalne czynności dnia powszedniego, jak wizyta u lekarza, czy parzenie herbaty rozważa o sprawach najważniejszych. Zainspirowana komiksem, namówiłam Mateusza Skutnika, by wcielił się w postać swojego bohatera i zamyślił się nad własnym życiem:
Mateusz o miłości do rysowania:
Miłość to za duże słowo. Rysowanie pozwala mi utrzymać rodzinę, spłacać kredyt i daje poczucie spełnienia artystyczno – zawodowego, tak, lubię rysować.
O byciu ojcem:
Duma rozpiera jak się idzie do sklepu po dwie duże paczki pampersów i się potem wraca do domu ulicą. Cała ulica twoja.
O byciu mężem:
Przydaje się przy rozliczaniu PIT-ów. Można rozliczyć się razem z małżonką.
O gotowaniu:
Gotowanie to moja słaba strona. O wiele bardziej wolę pieczenie i smażenie.
O zarabianiu pieniędzy:
Nie narzekam. Jest dobrze.
O nałogach:
Nałóg to jedna z najprzyjemniejszych rzeczy – zwłaszcza gdy ma się poczucie że jest się w stanie go zwalczyć. W każdej chwili mogę rzucić palenie. Tak mówią wszyscy nałogowi palacze. Ja się nie wyróżniam zbytnio w tej kwestii.
O porannym wstawaniu:
O, w tym jestem też słaby. Nienawidzę porannego wstawania. Jedynym przypadkiem w którym wstaję bez problemów przed świtem to gdy wstaję na pociąg o 4:30, to wtedy nie ma problemu. Zapewne ma to związek z rodzinną Reisefieber odziedziczoną po dziadku.
O lęku przed tym co będzie:
W chwili obecnej nie mam takich lęków. Ślub był, poród był, większych lęków na horyzoncie jak na razie nie widzę.
O nienawiści do rysowania:
Rzadko bo rzadko, ale zdarzają się takie chwile – gdy ktoś mówi mi co mam narysować i na kiedy. Najlepiej rysuje mi się własne rzeczy i bez deadlinu.
***
Kiedy pytam Tadeusza Skutnika, znanego dziennikarza o czas, gdy jego syn Mateusz – znany twórca komiksów, był małym chłopcem, prycha do słuchawki: A cóż to znaczy, małym chłopcem?! Małym chłopcem można być całe życie. Pewne jest, że kiedy Mateusz miał lat siedem ciągle coś rysował. Siedział w kącie i zajmował się wyłącznie swoim światem.
***
– Ten swój świat przed nami ukrywał, jak się tylko dało – ciągnie Tadeusz Skutnik. Delikatnie dawał nam do zrozumienia, żeby mu się “starzy nie wcinali”. Był bardzo tajemniczy. Zgodnie z jego może nie wprost wyrażonym życzeniem poszliśmy mu na rękę. Skoro nie przychodzi do nas, nie pokazuje, co robi, nie chwali się, no to my mu nie wchodzimy w jego życie.
– Tak więc robił wciąż tam sobie coś w pokoju gryzmolił.. A potem okazało się, że są to całe tomy różnych historyjek – zamyśla się Tadeusz Skutnik.
– “Potem”, czyli kiedy? – pytam.
– “Potem”, czyli wtedy, jak się od nas zaczął wyprowadzać, czyli kilka lat temu… Dopiero zobaczyliśmy, ile on tam ma tych swoich prac poupychanych po kątach, pod wersalką, w wersalce, w szafie, za szafą…
– Może wyprowadził się, bo już mu się to wszystko w pokoju przestawało mieścić?
– Trochę tak. A do tego wszystkiego przyszła jeszcze dziewczyna. A z dziewczyną przyszedł cały świat jej rzeczy. A jak to wszystko zaczęło się wylewać z naszego domu, to Mateusz postanowił, że pójdzie na wygnanie…
***
Zdaniem Skutnika seniora, Skutnik junior to jest facet, który podchodzi do życia zdumiewająco konkretnie. Wie, czego chce.
– Ale miał okres zabawy w rycerzy – wtrąca Tadeusz Skutnik. – Z kolegami brali ze sobą jakieś topory, siekiery i szli do lasu… Ale dawno z tym skończył! Znam takich, co już dawno dojrzeli, a z toporami dalej jadą na jakąś Bitwę pod Grunwaldem i wcale nie zamierzają dorosnąć. Mateusz dorósł. Po prostu pewnego dnia mu przeszło. Na dobre zadomowił się w świecie swojej wyobraźni. W świecie komiksu.
***
Mateusz o zabawkach dorosłego życia:
Jestem w stanie odmówić sobie wpadnięcia w konsumpcyjny model gadżeciarskiego trzydziestolatka który zarabiając dobrze, prowadzi luksusowe życie. Samochodu nie mam na ten przykład, jakoś nie odczuwam potrzeby.
Mateusz o robieniu kariery:
“Robienie” to takie brzydkie słowo. Kojarzy mi się od razu z korporacyjnym wyścigiem szczurów. Ja stoję z boku. W firmie zajmuję stanowisko, które pozwala mi stać z boku tego wyścigu. Całkowity brak możliwości awansu ze względu na wysoką specjalizację stanowiska to główny powód.
***
Tadeusz Skutnik mówi, że Mateusz swoje wie. To mocny facet. Jak na swój wiek, nawet za mocny.
– Nie potrzebuje, żebym mu mówił, czy coś, co zrobił jest dobre, czy złe. Pod tym względem jest nieprzemakalny. Nie da się przegadać. Ale to co nas łączy, rozgrywa się poza słowami. Jedno na pewno nas prześladuje – poczucie humoru. Jest w naszej rodzinie pewien układ, który przechodzi z pokolenia na pokolenie. Dziadek Mateusza był człowiekiem o dużym poczuciu humoru, babcia nie miała go wcale. U mnie jest to samo. Żona bierze wszystko dosłownie, serio. U Mateusza chyba podobnie, choć na szczęście synowa Ania radzi sobie z tą naszą rodzinną przypadłością nieco lepiej.
***
Szymon Holcman – wydawca komiksów: Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że oprócz tworzenia komiksów, Mateusz Skutnik jest autorem wielu absolutnie genialnych zręcznościowych i logicznych komputerowych gier. Te zręcznościowe powalają prostotą pomysłów i “grywalnością”. Logiczne nie pozwalają oderwać się od komputera, dopóki nie rozwiążemy wszystkich zagadek. Gdyby gry Mateusza stały się tak popularne, jak na to zasługują, stałby się on bohaterem wszystkich pracowników biur w Polsce (i nie tylko), którzy znaleźliby fantastyczny sposób na nudę w pracy. Mogłoby to mieć również negatywny wpływ na nasz kraj – gwałtowny spadek PKB, przekrwione oczy i poważne obsuwy w planach przygotowań do Euro 2012. Wszyscy, którzy jednak chcieliby zaryzykować powinni odwiedzić stronę
Mateusza Skutnika.
***
Mateusz o przyjaźni:
Mam kilku bliskich przyjaciół, cieszę się ich sukcesami, smucę ich smutkami, wspieram w miarę możliwości, słucham gdy mnie krytykują, choć potem i tak robię po swojemu.
***
Jerzy Szyłak jest autorem scenariuszy do dwóch albumów Mateusza. Łączą ich twórcze podróże pociągiem.
– Przede wszystkim łączy nas przyjaźń – mówi Szyłak. – Zresztą robienie komiksów w Polsce opiera się na towarzyskich układach. Bo praca ta wymaga i długiego namysłu, i podyskutowania, i przedstawienia swoich koncepcji, i wymiany doświadczeń. To potwornie pochłania czas, ale też nie przynosi żadnego wymiernego dochodu. Dlatego nigdy nie łączył nas interes, raczej siedzenie po godzinach przy robieniu historyjek. Jeśli są jakieś imprezy komiksowe w Polsce to na ogół jedziemy tym samym pociągiem. W czasie takich podróży urodziło się wiele dużych projektów. Czy Mateusz ma wady? Na pewno. Ale dobrze je ukrywa. Systematyczność i pracowitość to jego zalety. Jak obiecuje, że coś zrobi, to robi.
***
Mateusz o poszukiwaniu straconego czasu:
Poszukiwanie straconego czasu jest w moim przypadku stratą czasu. Czas przeznaczony na poszukiwanie straconego czasu wolę spędzić na nietraceniu go.
O łzach:
Płaczę często na filmach. Każda scena która jest przewidziana na wyciskanie łez – no to ja jestem w pierwszym rzędzie. Film który najbardziej mnie rozłożył na łopatki to “Duża ryba” Tima Burtona.
O swoim mistrzu:
Nie posiadam mistrza. Jest wiele osób które cenię, lubię i szanuję za to jakimi są ludźmi i co w życiu robią, ale mistrza nie mam. Może dlatego że trudno znaleźć kogoś kto zajmowałby się na raz robieniem komiksów i tworzeniem gier komputerowych.
O łapaniu pana Boga za nogi:
A nie wiem. Nie zdarzyło mi się.



Pan Blaki; recenzja na IIK.pl


Filozoficzne obrazki

„Pan Blaki” Konwerskiego i Skutnika to przykład mariażu filozofii z komiksową formą, ważkich tematów z prostotą przekazu, dzięki czemu myśli zaczerpnięte przez Autorów z wykładów Leszka Kołakowskiego odnajdują swoją drogę dojścia do każdego Czytelnika, także niewyrobionego w filozoficznych dysputach.

Zapewne niektórzy podniosą głos, czy godzi się filozofię ubierać w ramy komiksu, czy taki eksperyment nie grozi spłyceniem treści, zbrukaniem królowej nauk poprzez wepchnięcie jej do kultury masowej. Cóż, moim zdaniem, nic podobnego nie będzie miało miejsca, a w każdym razie nie ma miejsca w tym konkretnym przykładzie. Prosty zaś, wręcz obrazkowy przekaz czegoś daleko bardziej ważniejszego niż treści przekazywane sobie nawzajem w smsach i e-mailach w dobie kultury masowej, która nie lubi filozoficznych dywagacji, która spłyca wszystko do poruszenia li tylko naszych instynktów, a nie szarych komórek, zasługuje na zdecydowane poparcie i uznanie. Być może bowiem jest to jedyna droga dojścia do świadomości młodych i starszych czytelników, jedyny sposób na poruszenie ich sumień, zmuszenie do rozważań nad sensem własnego istnienia, nad wartościami, jakimi od wieków kierowała się ludzkość.

Nie bez znaczenia pozostaje także czarno-biała grafika książki. Odzwierciedla ona bowiem nasze czarno-białe widzenie świata w wielu sytuacjach oraz pragnienie, aby istniały proste wyjścia z najtrudniejszych problemów. Czarno-biała kolorystyka jest jednak jedynie złudzeniem, gdyż tak naprawdę pomiędzy tymi dwoma kolorami znajduje się jeszcze wiele różnych odcieni szarości, przez co Autorzy pragnęli pokazać, że i nasze życie jest równie bogate, sytuacje równie skomplikowane, a odpowiedzi równie dużo, podobnie jak wiele bieli, czerni i szarości znajduje się na ilustracjach.

Lekturę „Pana Blaki” polecam szczególnie gorąco wszystkim młodym Czytelnikom, zwłaszcza tym, którzy nie potrafią się odnaleźć w otaczającej ich rzeczywistości.

Katarzyna Bereta



Pan Blaki, recenzja w KZ


W 1996 roku Leszek Kołakowski, polski filozof i eseista, nagrał dla Telewizji Polskiej serię wykładów dotyczących istotnych zagadnień z zakresu filozofii kultury. Zostały one wydane w formie książkowej, jako “Mini Wykłady o Maxi Sprawach.” W 2007 roku, w oparciu o tę publikację, Karol Konwerski napisał serię scenariuszy komiksowych. Zilustrował je Mateusz Skutnik. Fikcyjna postacią, której codzienność pozwoliła przybliżyć idee zawarte w myślach Kołakowskiego został ubrany w czerń człowieczek, którego losy poznać można było między innymi w albumiku pod tytułem “Blaki”.

Bohater, z którym czytelnicy mieli już przyjemność się zapoznać, a to przy okazji publikacji wzmiankowanego komiksu, a to przy okazji publikowanych w sieci pasków z jego przygodami, idealnie pasował do filozoficznych rozważań Kołakowskiego. Jego temperament, charakter i cechy osobowości niemalże predestynowały go do roli, jaką spełnia w historiach napisanych przez Konwerskiego. A trzeba przyznać, że mówiąc o bardzo prostych rzeczach, scenarzysta przemycił wiele zagadnień zaczerpniętych wprost z myśli rodzimego uczonego. Jestem zdania, że zrobił to w sposób bardzo dobry, z wyczuciem łącząc banał dnia codziennego z filozofią, jaką wyznaje Blaki. Mimo wszystko, pierwszy albumik z perypetiami tytułowego bohatera wydaje mnie się być bardziej swobodny – zarówno w warstwie tekstowej, jak również graficznej.

Przeglądając komiks wyraźnie widać, że Mateusz Skutnik dobrze obeznał się z bohaterem w czerni, którego zresztą sam wykreował. Tyle tylko, że efekt nie jest do końca zadowalający – wiele kadrów jest aż nadto uproszczonych, co miało miejsce dużo rzadziej w tworzonych przez autora paskach komiksowych, czy też pierwszym albumiku opowiadających o perypetiach Blakiego. Nie jest to zarzut, nie mniej poszczególne rysunki mogłyby być bardziej dopracowane, mniej szkicowe. W moim odczuciu, to “Rewolucje” wciąż pozostają najbardziej wypracowanym, wypieszczonym wręcz, cyklem Skutnika, gdzie nie chcę powiedzieć, iż tworzony w szarościach “Pan Blaki” jest dziełem dużo uboższym, jeśli chodzi o warstwę graficzną. Po prostu niektóre rysunki wydają się być stworzone “na szybko”, co nie do końca wszystkim z nich służy.

Dokonując finalnej oceny, muszę przyznać, że “Pan Blaki” to komiks nietuzinkowy. Szczególnie zachwyciła mnie pierwsza historia, “O kłamstwie”. Gdyby pozostałe były tak świetne, albumik należałoby wychwalać pod niebiosa. Lecz chociaż takimi nie są, to i tak śmiało polecam, bo to kawałek dobrego rodzimego produktu komiksowego.

Jakub Syty



Pan Blaki; recenzja na Onet.pl


Lepiej, niż wcale

“Pan Blaki” to drugi album z melancholijno-filozoficznymi przygodami tytułowego ludka. Tak jak pierwszy (po prostu “Blaki”) zaskakiwał i skłaniał do refleksji, tak drugi nieco mniej porusza zmysły i synapsy, choć wydany przez uznane wydawnictwo na pewno nie tylko lepiej się sprzeda, ale i zdobędzie więcej uznania mediów. Proszę mnie dobrze zrozumieć – “Pan Blaki” to dobry album, a to tylko mnie w komiksie rzadko coś szczególnie porusza, a to że ten drugi album ani nie przebija pierwszego, ani nie wnosi czegoś więcej do formuły nie jest szczególnym zarzutem, właściwie nie jest nim wcale skoro album jest wciąż dobry. Sprawnie narysowany i opowiedziany, nieźle utrzymany w intelektualnych ryzach nie dorównuje jednak dokonaniom zagranicznych “filozofów” melancholijnego komiksu (np. Trondheim, Seth, Hornschemeier, Ware, Tomine), ale mistrzom trudno dorównać.

Oto zbiór stonowanych historyjek, dla których pożywką jest życie – poprzemycane pomysły fabularne przemieszane z własnymi doświadczeniami autorów. Historyjki o różnym kalibrze intelektualnym i jakości pomysłów – trafiają się i bardzo dobre, jak choćby “O kłamstwie” – urokliwie proste, serdecznie finezyjne, jak i boleśnie nieoryginalne – “O sławie”. Całość jest ukłonem w stronę dobra i spokoju, egzystencji pozbawionej hollywoodzkich fajerwerków, ale szczerej, znośnej i przyjacielskiej. To co dla jednych wydaje się nudne – parzenie herbaty, przyrządzanie obiadu, wizyta w urzędzie czy w banku, tutaj staje się egzystencjalnie nieuchronne, a potraktowane z odrobiną ironii i spokojem ducha stanowi życie. Ja nie mam nic do życia, mi się nie nudzi, z Panem Blakim czas też upłynął spokojnie i miło. Tylko, co ci twórcy będą tworzyć na stare lata, skoro w młodości robią takie “stetryczałe” rzeczy? Pewnie założą gang motocyklowych emerytów… Lepiej późno, niż wcale.

Adam Gawęda



Pan Blaki, recenzja na fabula.com.pl


Zdumiewająca, niezmiernie oryginalna (w bardzo pozytywnym sensie słowa) propozycja komiksowa dla dorosłych. Refleksje na temat codziennego życia, spostrzeżenia wcześniej nie dostrzeżone, a wszystko podane w niezmiernie humorystycznym klimacie. Dla dorosłych idealna “odskocznia” od problemów dnia codziennego.

Podobno na komiksy dorośli są już “za dorośli”. Publikacją Karola Konwerskiego i Mateusza Skutnika mogę skutecznie wytrącić wszystkim takim malkontentom argument z ręki. To bodajże jedna ze śmieszniejszych i najtrafniej opisująca naszą rzeczywistość publikacji jakie zdarzyło mi się czytać.

Tytułowy Pan Blaki – dzielnie i niestrudzenie – przebija się przez mniejsze lub też większe absurdy naszego “cywilizowanego” społeczeństwa, bierze kredyt, odwiedza urząd, lekarza, czy też próbuje dogadać się ze skarbówką. Wszystkie swoje spostrzeżenia skrupulatnie notuje w głowie a idiotyzmy polskiej rzeczywistości przerastają i jego samego. A nam samym dają wiele radości.

To na pewno publikacja specyficzna, tutaj jednak w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Gdyby twórczość dwójki autorów wydać w wersji felietonów gazetowych, byłyby pewnie równie śmieszne i trafne, straciłyby jednak – oryginalną i niezmiernie udaną – otoczkę graficzną. Jestem pod nieustającym wrażeniem inteligencji autorów, niezmiernie celnych, ośmieszających nasze instytucje spostrzeżeń, przezabawnych momentów i rzeczy, wcześniej w codziennym życiu nie dostrzeżonych. Książkę można przeczytać jednym tchem a potem zacząć od nowa, musi bowiem upłynąć dużo wody aby mogła się znudzić. Każdy z nas, na co dzień żyjący w naszym wspaniałym skądinąd kraju miał przecież ochotę chociaż raz udusić urzędnika, zamordować lekarza, czy też popłakać się nad niezrozumiałą umową. Dzięki przygodom Pana Blaki, możemy się z tego pośmiać a zszargane nerwy rozładować. Ja coś o tym wiem. Ostatnio 3 tygodnie wyrabiałam nowy dowód osobisty. 14 grudnia odbieram. Przynajmniej takie jest założenie. Chyba do urzędu pójdę z Panem Blakim pod pachą…

Małgorzata Doboszyńska



Pan Blaki; recenzja na Alei Komiksu


Są takie wieczory, gdy siadamy w ciepłym i wygodnym fotelu, stawiając obok gorącą herbatę lub kieliszek wina. W rękach trzymamy dobrą lekturę, w której błyskawicznie się pogrążamy.

Taki właśnie jest album „Blaki”. Celebruje codzienność, przez którą pędzimy, pozwala pod koniec dnia zatrzymać się na moment i przyjrzeć ulotnej chwili. Rozmyśla razem z nami o sytuacjach życiowych, które się nam przytrafiły bądź nieubłaganie przytrafią, rozważa jak złudna może być pogoń za szczęściem, szuka granicy między dobrem a złem w drobnym kłamstwie. Skupia się na małych mądrościach, które giną w zgiełku tego świata.

Kameralny „Blaki” umiejscowiony jest gdzieś między humorem, ironią i refleksją. Obowiązkowa lektura podczas zwiedzania „Mikropolis” i jesiennych wieczorów. Szkoda tylko, że tak krótka.

Karol Wiśniewski

~~~~

„Pan Blaki” należy do bardzo specyficznej niszy komiksowej. Nie ma tu pościgów, strzelanin, seksu, kolorowych superherosów, fantastycznych stworów i innych wymysłów. Jest refleksja – z gatunku tych, które nachodzą człowieka niż stąd, ni zowąd gdy popija poranną kawę lub przechadza się po parku.

Chyba to właśnie decyduje o przyjemności jaka płynie z lektury albumu – Blaki jest do szpiku kości prawdziwy, ma takie same problemy jak przeciętny Kowalski, ale w przeciwieństwie do statystycznego Polaka poświęca chwilę by zadumać się nad codziennością. Czyli jednak – na swój sposób – jest wyjątkowy.

Rysunki Skutnika są dość umowne, ale taka ich tutaj rola – mają stanowić tło tekstu, nie przyćmiewać go.

Mam jedynie zastrzeżenia do jednego aspektu komiksu – nasycenia czerni. W poprzednim albumie o przypadkach Blakiego (z wydawnictwa Timof i cisi wspólnicy) czerń szaty głównego bohatera mogła stawać w szranki z mocną, stawiającą włosy na głowie kawą. Teraz zaś wszystko wyblakło, rozmyło się, jakby ktoś rozrzedził czerń i szarości szklanką wody. Wina formatu czy papieru (wtedy – kreda, teraz – offset)?

Tak czy inaczej – polecam.

Grzegorz Ciecieląg



Pan Blaki; recenzja w Exklusiv


Aktualna powiastka filozoficzna

Tytułowy Blaki, jest już od dwóch lat znanym, uznanym i rozpoznawanym bohaterem spółki Konwerski & Skutnik. To taki ktoś, i taki nikt jednocześnie: przypomina wiecznie zadumanego, wychudzonego myśliciela, który ma jednocześnie rysy Jedi i Nosferatu. Piękny nie jest, ale za to pięknie myśli. W Panie Blaki jego postać myśli podwójnie: inspiracją dla scenarzysty stały się Mini- wykłady o maxi-sprawach Leszka Kołakowskiego. Świat fundamentalnych i podstawowych pytań, jakie zadaje sobie Pan Blaki, zderzony jest z polską, świetnie podpatrzoną codziennością. Parzenie herbaty staje się pretekstem do rozważań o kłamstwie („Kłamstwo częściej niż innym szkodzi kłamcy”), zły sen – o sławie, kolejka w sklepie – o dobroci („Dobroć to drobne gesty, nie wolno się nad nimi zastanawiać”), wizyta w urzędzie skarbowym to pretekst do rozważań o wybaczaniu. Pan Blaki oddając się życiu we wszystkich, nawet tych najbanalniejszych wymiarach (podpisywanie umowy kredytowej, wypełnianie kuponu lotto, palenie papierosów, sprzeczki z żoną) po prostu cały czas stawia pytania. A stawianie mądrych pytań i udzielanie na nie mądrych odpowiedzi, to już prawdziwa sztuka. Ta sztuka udała się również autorom Pana Blaki. Ich filozoficzna powieść graficzna jest inteligentna, zabawna, rozbrajająca i szczera. Jeśli spotkacie tej jesieni dziwnego, czarno odzianego, skrywającego spojrzenie i nieśmiałego pana, o dużych inteligentnych oczach, to będzie właśnie Pan Blaki. Nie zapomnijcie z nim pogadać!

Monika Powalisz


« Previous PageNext Page »