Morfolaki, tom 2, recenzja na Gildii


Gildia Komiksu

Różne światy

Treść: ponownie otrzymujemy zbiór nie powiązanych ze sobą (względnie powiązanych niezwykle luźno) opowieści rozgrywających się w wyimaginowanej krainie. Tak naprawdę jednak, wyraźnie już po drugim tomie serii widać, że to wcale nie musi być jedna (wbrew, zdaje się, założeniom twórców) kraina, gdyż umiejscowienie historii jest na tyle niedookreślone, że mogłyby one rozgrywać się w zupełnie różnych światach. Podobnie jak w tomie pierwszym historie nie są dosłowne, ale balansują na pograniczu snu i jawy i mają najczęściej charakter filozoficzny bądź moralitetu. Są one mniej mroczne niż w ‘jedynce’, choć starają się być również zagadkowe i niejednoznaczne. Niestety niektóre historie są zupełnie przekombinowane i kompletnie niezrozumiałe. I nie mam tu na myśli bynajmniej historii pozostawiających pewne pole do interpretacji, zagadkowych i przez to klimatycznych, ale historie, gdzie przeważa niczemu nie służący artystyczny bełkot. Na szczęście w albumie są one w mniejszości. Resztę tomu zajmują (w równych mniej więcej proporcjach) historie poprawne choć nie budzące specjalnych emocji oraz historie naprawdę dobre (w tym takie, gdzie zagadka ma sens a wynik myślenia może przynieść sensowne rezultaty – przemyślenia; te ostatnie przywołują skojarzenia (podobnie jak w tomie pierwszym) z serią Skutnika Rewolucje).

Rysunek jest taki jak w tomie pierwszym, tzn. czarno-biały, oscylujący w obszarach wokół undergroundowych, ale tak jak napisałem przy opisie tamtego tomu są to ‘niezwykle przemyślane i dopracowane ‘bazgroły’. Taki rysunek w przypadku takiego komiksu jest bardzo dobrym wyborem i świetnie pasuje. Mimo ‘bazgrołowatości’ nie można mu też odmówić dużej sprawności i precyzji. W pewnych momentach pojawiają się (znów) skojarzenia z cyklem Rewolucje (mimo, iż tam styl rysunku jest inny).

Tom słabszy niż ‘jedynka’, bo część historii jest artystycznym przekombinowaniem a inne nie są na tyle klimatyczne co w tomie pierwszym, ale tego co pozostaje, jest na tyle dużo, że warto ten tom kupić i zanurzyć się w tajemniczym świecie Skrodzkiego i Skutnika.

Jax



Morfolaki, tom 2, recenzja na Webesteem


Nieprzeciętność kompletna

Właściwie recenzja tego komiksu mogłaby zostać sprowadzona do jednego zdania: ‘Morfołaki to świetny komiks, kto nie kupi ten trąba.’. Niestety taka forma recenzji nie może funkcjonować, z oczywistych powodów. Jednocześnie jakakolwiek inna forma tejże w tym przypadku również nie będzie spełniać swych podstawowych założeń. Dlaczego? Bowiem komiksu spółki Skrodzki / Skutnik nie da się obiektywnie ocenić. Nie ma tu możliwości jednej ostatecznej interpretacji. Autorzy w taki sposób operują językiem komiksu, zarówno na płaszczyźnie treści jak i rysunku, że autorytatywna próba powiedzenia o co w tym komiksie chodzi, wskazania jego zalet i błędów byłaby jednym wielkim niedopowiedzeniem. Pisząc o Morfołakach można jedynie pokusić się o indywidualną interpretację, gdzie wyrażenia ‘być może’, ‘wydaje mi się’ i ‘w moim odczuciu’ powinny pełnić zasadniczą rolę.

Gdy zagłębiam się w świat wykreowany przez twórców albumu, mam nieodparte wrażenie, że zapraszają mnie oni do takiej intersemiotycznej gry. Gry, w której stoję na pozycji raczkującego dziecka przeciw dwóm wszechmocnym osobnikom. To oni bowiem ustalili zasady, i to takie, których początkujący nie jest w stanie dostrzec. Ale od czego mamy otwarte umysły? Wgryzając się w struktury kolejnych opowiadań, czy też poziomów gry, można zauważyć pewne ulotne prawidłowości według których formowane są historie zawarte w tym albumie. Mianowicie odnoszę wrażenie, że cały świat w Morfołakach oparty jest na nieustannej pozorności mającej ukryć prawidła tej rzeczywistości. Prawidła, które są dynamiczne – ulegające ciągłym, płynnym zmianom. Wszak morphing oznacza płynne przechodzenie jednego obrazu w drugi (1). Z drugiej jednak strony możemy mieć skojarzenia z swoistymi halucynacjami spowodowanymi np. … morfiną (2). Przecież nierealność zdarzeń w świecie przedstawionym ociera się o przewidzenia.

Poszczególne elementy struktury komiksu dodatkowo wzmagają nierealność i tajemniczość świata przedstawionego w Morfołakach. Wydaje mi się, że w sferze narracji, nie można tu rozdzielać warstwy graficznej od tekstowej, bowiem poszczególne historyjki są tak skonstruowane, że obraz i tekst wzajemnie się uzupełniają. Tok opowiadania jest płynnie przekazywany pomiędzy dialogami a rysunkami (intersemiotyczny morphing), odpowiednio przyspieszając lub zwalniając bieg fabuły. Skrodzki powołuje do życia całą masę niecodziennych postaci, które często wydają się zaprzeczać prawom fizyki oraz logiki. Ale przecież wszelkie reguły i prawa da się nagiąć a nawet złamać! Trzeba to wyraźnie zaznaczyć – pomysły Skrodzkiego ocierają się o majstersztyk. Tu scenarzysta wykorzystuje kontinuum czasoprzestrzenne, tu naigrywa się z przeżytków tajnych służb, tu daje wyraźne aluzje o alternatywnym genesis naszego świata. Jednocześnie przewrotność tych historii sprawia, że zagłębiając się w lekturę, nigdy nie można się uwolnić spod wrażenia, że nic nie następuje po sobie tak jak powinno. To jest mistrzostwo scenarzysty: zburzyć schematy do których przyzwyczajony jest czytelnik, pokazać, że nie wszystko zawsze rozgrywa się tak samo!

Skutnik wydaje się być idealnie dobranym rysownikiem do zobrazowania wizji Skrodzkiego. Umiejętnie szafuje perspektywami, zbliżeniami i półzbliżeniami. Postacie mają bardzo bogatą mimikę i gestykulację. Dopełnieniami kadru są tła, gdy trzeba zagęszczone, gdy nie, potraktowane umownie. Rysownik z prawdziwą wirtuozerią wplata w rysunki elementy architektoniczne (choć nie zawsze – często i one potraktowane są ogólnikowo). Ważnym aspektem warstwy graficznej tego komiksu jest duża dawka groteski z jaką Skutnik przedstawia bohaterów. Tu wszystko jest przerysowane, wykrzywione, pozostające w pozornym ruchu. Jakże do pasuje do również ‘ruchomych’ fabuł!

Czytając ten komiks czuję się niepewnie, bo nie wiem czym zaskoczą mnie autorzy. Zdarza się przecież, że gdy jestem pewny jakiejś cechy świata przedstawionego, Skutnik i Skrodzki dowodzą, że tak wcale nie jest i że znowu udało im się mnie (czytelnika) nabrać. Ale czytając ten komiks, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że tak właśnie powinien wyglądać komiks dojrzały, taki który zmusi czytelnika do interakcji: prób interpretacji i nieustannych poszukiwań ukrytych (a przecież wciąż zmieniających się) sensów. Sensów, które często stają się pułapkami, mającymi osłonic prawdziwe znaczenie. Takie komiksy lubię i na takie komiksy czekam. Sądzę, że nie ja jeden…

Przypisy:

* 1 Czy jednak ten angielski termin stał się podstawą słowotwórczą wyrazu morfołaki? Nie sposób dociec.

* 2 Tu mam podobne wątpliwości jak powyżej.

Autor: Daniel Gizicki



Rewolucje 3: Monochrom


rewolucje3_okladka

Rewolucje: Monochrom
scenariusz i rysunki Mateusz Skutnik
przykładowe plansze / sample pages

buy eBook

Monochrom to zbiór monografii traktujących o wynalazcach w ich najbardziej kluczowych momentach życiowych. W tym tomie spotkamy postaci historyczne, będziemy mogli przyjrzeć im się z bliska, ich pracy, jej efektom. Dowiemy się, kto tak naprawdę wynalazł kinematograf, kto stał za wynalezieniem promieni X, rozwiązana zostanie zagadka odkrycia bieguna północnego. Ponadto album ujawni ciemniejszą stronę życia w świecie Rewolucji i zostawi nas w niepewności, czy to ludzie kierują maszynami, czy na odwrót.

  • Wydawnictwo: Egmont
  • Rok wydania polskiego: maj / 2005
  • Liczba stron: 46
  • Format: A4
  • Oprawa: miękka
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Dystrybucja: saloniki, księgarnie
  • Cena z okładki: 22,90 zł

Also:

Recenzje:



Rewolucje Elipsa, recenzja na Relazie


rewolucje2_okladka100Relaz

Elipsa

Z lekkim opóźnieniem pojawia się na Relazie recenzja drugiego tomu cyklu Mateusza Skutnika ‘Rewolucje’. Z opóźnieniem, ale tak naprawdę to nie przeszkadza, gdyż książeczka ta na pewno na trwałe zagości w panteonie polskiego komiksu. To dziełko, do którego trzeba dotrzeć samemu, odkryć je w sklepie z komiksami i wyjść z albumem Skutnika, ciesząc się, że oto samemu, może po raz pierwszy w życiu, znalazło się skarb. Ja odkryłem ten komiks, gdy był jeszcze drukowany na portalu ‘Esensja’. Zakochałem się w nim od pierwszego wejrzenia, a z wydania ‘Rewolucji’ w formie albumowej ucieszyłem się, jak z żadnej innej polskiej premiery na naszym komiksowym rynku.

‘Rewolucje’ to rzecz oderwana od jakichkolwiek wpływów i inspiracji. Widać, owszem, nawiązania do steampunku, ale całość ma tak oniryczny, groteskowy i bajkowy charakter, że naprawdę bardzo daleko mu do tego, co stanowi o esencji gatunku. Krótkie fabułki, z rysowanymi przez Skutnika pokracznymi ludzikami układają się w misterną, delikatną jak pajęcza nitka materię. W pierwszym albumie – ‘Parabola’ – Skutnik przechodził od jednej historyjki do drugiej w ten sposób, że trzecioplanowa postać części pierwszej stawała się głównym bohaterem części drugiej. W ‘Elipsie’ przechodzenie od historii do historii przejawia się poprzez zmianę punktu widzenia. Oddany w pastelowej kolorystyce świat komiksu wydaje się tak dokładny i misterny, że sprawia wrażenie, jakby Skutnik robił zdjęcia własnym snom. To mogłyby być ilustracje do ‘Mesjasza’, poszukiwanej od pięćdziesięciu lat zaginionej powieści Brunona Schultza.

Jakby tego było mało, ‘Rewolucje’ to komiks traktujący z surrealistycznym humorem o sprawach ostatecznych. O człowieczeństwie i technologii. O wpływie rozwoju cywilizacji na relacje międzyludzkie. O małości i wielkości człowieka. W ‘Elipsie’ mamy profesora, który wyliczył rachunek prawdopodobieństwa dla całego kosmosu. Jednak dalej spaceruje wzdłuż plaży, zbierając kości ptaków, mimo że i tak doskonale wie, gdzie będą. Mamy historię o przenośnym telefonie, skończoną wspomnieniem pocztowych gołębi. Mamy małych ludzików, w obcym, złym, pełnym nowych maszyn świecie. Mamy sen, rzeczywistość, życie i śmierć. ‘Rewolucje’ to piękny i ważny komiks. Skarb. Czytać. Rozkaz.

Jakub Żulczyk



Rewolucje Elipsa, recenzja na Gildii Komiksu


Gildia Komiksu

Elipsa

Rewolucje. Parabola Mateusza Skutnika były zbiorem poetyckich opowieści, które autor sprytnie połączył ze sobą, czyniąc bohaterami kolejnych postacie z drugiego planu poprzednich historyjek. Połączenie to miało charakter formalny – żadna z opowieści w tomie nie była ani kontynuacją poprzedniej, ani jej uzupełnieniem. Jedynie w ostatnim opowiadaniu Rewolucji powracał motyw z historyjki, która otwierała tom. Skutnik zdawał się w ten sposób sugerować, że pewne rzeczy w świecie Rewolucji są niezmienne.

Rewolucje. Elipsa są zbudowane na podobnej zasadzie – podobnej, ale nie takiej samej. Jest to zbiór siedmiu samodzielnych opowieści. Ich odrębność sygnalizuje Skutnik przy pomocy zmian palety barwnej lub techniki wykonania. Na przykład pierwszy epizod jest utrzymany w tonacji błękitnej, a drugi w kolorze khaki. Z kolei opowieść o Gustawie wystylizowana jest na kartki ze szkicownika – tworzą ją statyczne kadry, opatrzone komentarzami u góry i u dołu strony… Sama konstrukcja opowieści też jest inna. Wszystkie komiksy w Paraboli opowiadały historie w porządku chronologicznym. Przed naszymi oczami pojawiało się to, co jest tu i teraz. W Elipsie pojawia się świadomość trwania pewnych i zmienności innych rzeczy, świadomość, że coś przemija bezpowrotnie i że konsekwencje pewnych działań i wynalazków będą miały wpływ na przyszłość. Tym razem Skutnik przypomina o tym, co było i co będzie. Świadomość ta jest podkreślana na różne sposoby w kolejnych opowieściach: a to w formie komentarza wygłoszonego przez autora lub jednego z bohaterów, czy też poprzez futurystyczny rysunek, pokazujący świat rewolucji za lat 300. Przezabawna historyjka na temat ‘Przenośnego telefonu’ utkana żartami ze słownictwa związanego z funkcjonowaniem telefonów komórkowych, kończy się żartobliwie-elegijnym hołdem złożonym …gołębiom pocztowym.

Odmienność Elipsy widać też w sposobie rozwiązania problemu połączeń pomiędzy opowiastkami. W Paraboli postać przechodziła z jednej historyjki do drugiej. W Elipsie jakaś siła wyższa (wiadomo – autor) przenosi nasz punkt widzenia z jednego w inne. Raz owo przeniesienie punktu widzenia dokonuje się za sprawą postaci oglądającej widoki przez lornetkę, ale akurat w tym wypadku jest to lornetka pokazująca… przyszłość. O tym, że Skutnikowi chodzi o podkreślenie upływu czasu w świecie Rewolucji możemy się przekonać, zaglądając na stronę dziewiętnastą. Znajdujący się tam komiks to prawdziwa perełka małej formy: w dziewięciu kadrach obserwujemy z jednego punktu widzenia miejsce, przez które przetacza się koło historii – wojna, burzenie, odbudowa…

Jest w Elipsie jeszcze jedna niespodzianka: pojawia się tam kilka postaci, które występowały w pierwszym tomie (jedna wystąpiła nawet na okładce Paraboli). Dwie z tych postaci są szczególnie intrygujące: Doktor, który w pierwszym tomie kradł rękopisy genialnego naukowca i uciekał, ucieka nadal. Teraz jednak jest ścigany przez uzbrojonych mężczyzn w melonikach (mi przypominają oni żywo wykonawców wyroków w Procesie Kafki). Udaje mu się przed nimi umknąć, ale skoro jest uciekinier i są ścigający, to możemy się spodziewać również, że w kolejnym tomie Rewolucji będzie też dalszy ciąg opowieści o pościgu. Druga postać (ta z okładki Paraboli) nic nie robi – obserwuje tylko świat wokół. Ale to na tej postaci Skutnik każe nam skupić swoją uwagę w finale komiksu. Na ostatnich stronach komiksu mężczyzna w dziwnym nakryciu głowy podnosi się z ławki, na której siedział i spacerkiem udaje się na spotkanie dalszego ciągu. Jestem przekonany, że powróci w trzecim tomie i że odegra w nim niebagatelną rolę…

Jerzy Szyłak



Rewolucje Elipsa, recenzja w Esensji


Magazyn Esensja

Elipsa

Drugi tom ‘Rewolucji’ to komiks nieprzeciętny. Skutnik umiejętnie buduje nastrój zadumy nad rzeczywistością nie unikając złośliwego ‘cywilizacyjnego humoru’.

‘Elipsa’ to kolejny zbiór krótkich historyjek, pełnych banalnych i niebanalnych pomysłów. Pojawiają się postacie znane już z poprzedniego albumu, często odgrywając jedynie epizodyczne role. Ważnym elementem ‘Rewolucji’ jest satyra na naszą codzienność. Autor parodiuje takie aspekty życia jak pogoń za techniką, czy ciągłe problemy z przenośnymi telefonami.

W porównaniu z pierwszym tomem cyklu, Skutnik znacznie dopracował stronę graficzną albumu. Charakterystyczny styl autora podkreślony łagodnymi, pastelowymi kolorami dobrze oddaje klimat rewolucyjnych historii. Podczas analizowania rysunków, warto zwrócić uwagę na autentyczność pracy twórcy nad poszczególnymi planszami. Gdzieniegdzie pojawiają się choćby odciski palców Skutnika.

Na uwagę zasługują również przejścia pomiędzy kolejnymi historiami, bardzo dobrze wpisujące się w czas świata przedstawionego. Najbardziej jaskrawym z tych przejść jest to, gdy na kilku kadrach możemy obserwować przemianę jednego miejsca, ze staromodnego budynku w bardziej nowoczesny i zelektryfikowany. ‘Rewolucje’ pełne są również bardzo dobrych przedstawień architektury. Jedyne zarzuty można wysunąć przeciwko mało efektownej, choć pasującej do stylistyki i wymowy komiksu, okładce Skutnik gra z czytelnikiem. By właściwie zrozumieć sens jego komiksu, trzeba wnikliwie oglądać każdy kadr. Często bowiem bardzo istotne szczegóły umieszczone są na drugim planie, czy wręcz ukryte w gąszczu kresek i barw.

Z całą odpowiedzialnością polecam ten komiks. Bo jest to dzieło niezwykłe. Brak tu może dynamicznej akcji, ale zastępuje ją skupienie na człowieku – jego ułomnościach i zaletach. Do tego dodać należy również mnóstwo eksperymentów zarówno w warstwie graficznej jak i narracyjnej. Parafrazując Gombrowicza ‘Kto nie przeczyta ten trąba!’.

Daniel Gizicki



Rewolucje Elipsa, recenzja w Lampie


Lampa, numer 8, listopad 2004;

Metafizyka wg Skutnika.

Mateusz Skutnik udowadnia swoim drugim albumem, że w komiksowej piaskownicy można bawić się tylko swoimi zabawkami i wychodzą z tego niezłe rzeczy. Autor Rewolucji nie należy do tego grona twórców, którzy podobają się każdemu. Ale wobec jego albumów trudno przejść obojętnie.

Elipsa jest kontynuacją opowieści o dziwnym świecie zamieszkanym przez humanoidalne istoty, niezwykle podobne do nas. W skutnikowej rzeczywistości trwa starcie natury z techniką i paranormalnymi zjawiskami. Znajdziemy tutaj nasze problemy, wątpliwości, troski, jednak zastosowanie groteski często je wyostrza i przybliża. Poza tym środki artystycznego wyrazu potrafią wywołać (przynajmniej u mnie) melancholijny nastrój i poczucie ulotności chwili. Subtelne, przemyślane dialogi idealnie komponują się z kolorystyką rodem z dziecięcego snu. Barwy są celowo trochę mdłe, rozmyte. Po lekturze Rewolucji zamiast moherowych, możecie mieć budyniowe i bańko – mydlane sny. Metafizyczne i zaskakujące puenty poszczególnych opowieści najczęściej nie dają nam odpowiedzi. Morały w tych bajkach nie następują lub są pytaniami. Skutnik łączy poszczególnehistorie jakimś detalem czy motywem. Dużym plusem są krajobrazy przepełnione różnorodnymi, szczegółowo przedstawionymi elementami architektonicznymi. Miasto staje się najważniejszym teatrem wydarzeń. Możemy odnaleźć nawet dość znane miejsca, na przykład zegar na jednej z uliczek w Toruniu.

Elipsa to przykład doskonałego warsztatu i własnego ja w obrazkowej formie wypowiedzi. Można Skutnikowi tylko pozazdrościć. A teraz do kuchni marsz po malinowy budyń.

Sebastian Frąckiewicz



Rewolucje Parabola recenzja w Nowej Fantastyce


rewolucje1_okladka100Nowa Fantastyka, nr 8/2004

Rewolucyjne sny

‘Parabola’ jest pierwszą częścią cyklu ‘Rewolucje’ Mateusza Skutnika. Prace autora publikowane w polskiej i zagranicznej prasie komiksowej doczekały się wreszcie wydania zbiorczego.Siedem krótkich epizodów, składających się na ten album to zbiór opowieści o przedziwnych wynalazcach i ich jeszcze dziwniejszych odkryciach. W poszczególnych historiach spotkamy naukowców i badaczy, pracujących nad mniej lub bardziej absurdalnymi wynalazkami. Za każdym z tych odkryć stoi zawsze marzenie jednego z bohaterów, jego indywidualny sen. I to właśnie one – sny, są tematem przewodnim ‘Rewolucji’. Dla Skutnika nie ma znaczenia, czego one dotyczą. Traktuje na równi marzenia o odkrywaniu nieznanych lądów i kobiece pragnienie posiadania dziecka. Jednocześnie perfekcyjnie prowadząc narrację, pozwalając swoim fabułom urywać się niespodziewanie, przenikać wzajemnie, delikatnie wprowadza czytelnika w klimat sennego marzenia. Ważnym elementem tej szczególnej, onirycznej konwencji jest warstwa plastyczna. Autor prezentuje subtelny, ale od razu rozpoznawalny styl, gdzie wszystko, od kompozycji kadru poprzez filuterne kształty po bajkową kolorystykę, służy jedemu celowi – opowiadaniu historii. ‘Rewolucje’ to pozycja niezwykła na naszym komiksowym rynku. Bez wątpienia warta polecenia każdemu, kto do komiksu polskiego podchodzi z dystansem. W przypadku komiksu Skutnika jedyne, co ‘grozi’ czytelnikowi, to spotkanie z twórcą niebanalnym i światem przez niego stworzonym.

Karol Konwerski



Rewolucje Parabola recenzja w Science Fiction


komiks_cover_parabola.jpg

Science Fiction, numer 38 maj 2004

Parabola

Choć Skutnik przyzwyczaił już czytelników do charakterystycznego, swoistego i silnie jednorodnego – jeśli chodzi o przyjętą konwencję – rysunku, oba albumy znacznie się różnią. Rewolucje oparte są przede wszystkim na kolorze, pysznym, akwarelowym, dobrze dobranym. Sporo tu miejsca na grę plam barwnych, zmiany tonacji i nastroju. Ta gra barw towarzyszy serii opowieści, delikatnie ze sobą powiązanych i płynnie przechodzących jedna w drugą, które opowiadają mniej lub bardziej dziwne, zawsze jednak w ten czy inny sposób związane z nauką i dziejami ludzkości historie. Skutnik prowadzi nas przez nizwykłe opowieści nie do końca z tej ziemi, pełne zagadkowych sytuacji, zwyczajów i postaci. Tytuł Rewolucje odnosi się do epoki odkryć, wynalazków i postępu, którego meandry zdają się inspirować autora komiksu. Świat tego albumu ma swoisty klimat retro, choć większość z opowiedzianych tam historii nadaje się raczej do jakiejś mutacji Archiwum X – tak łatwo ta o zagadkę lub niecodzienną z naszego punktu widzenia opowieść. Świat Rewolucji pociąga swoistą nierealnością (ustanowioną już choćby przez zaludnienie do charakterystycznymi ‘Skutnikoidalnymi’ postaciami), a jednocześnie słyszy się w nim echo znanych z naszej rzeczywistości motywów. Patrząc na plansze Rewolucji nie mogę oprzeć się skojarzeniom z komiksami Nicolasa De Crecy, ale zapewniam, że są to jak najbardziej pozytywne skojarzenia. […]

Wojciech Birek



Rewolucje Parabola: recenzja w Przekroju


komiks_cover_parabola.jpg

przekrój nr 22/3057, 30 maja 2004

Lek na cynizm

Komiksy Mateusza Skutnika to oryginalna, oniryczna i dziecięca kreska, z której wyłania się coś niepokojącego. 28-letni gdański rysownik zaczynał tak jak inni polscy debiutanci, publikując na łamach fanzinów. Drukował też w udanej antologii ‘Wrzesień’ i kilku pismach zagranicznych. Morfołaki to zbiór jego wczesnych komiksów. Dziwne, tajemnicze opowieści mają wiele wspólnego z dawnymi legendami germańskimi i słowiańskimi. Ponure, czarno-białe, jeszcze nie dopracowane rysunki przeżarte są makabrą i czarnym humorem. ‘Rewolucje’ to ich przeciwieństwo tematyczne i plastyczne. To powrót z Północy na Południe, w świat kolorowy, ciepły i słoneczny. Ich bohaterami są wynalazcy, odkrywcy i podróżnicy. Znajdzie się tu miejsce zarówno dla filozofa, jak i badacza podwodnego świata. Opowieść ma szkatułkową formę, a bohaterowie przechodzą koło siebie, mijają się na drogach, by spotkać na końcu. Bezpretensjonalne poetyckie historyjki Skutnika utrzymane w klimacie Borisa Viana są odtrutką na współczesny cynizm.

Bartosz Kurc


« Previous PageNext Page »