Robaczki, część 5


[część czwarta]

artykuł z portalu natemat.pl, autor: Antoni Bohdanowicz

Francuzi stworzyli nieme kino. Polscy producenci dopisali do “Robaczków z Zaginionej Doliny” narrację
Czy słyszeliście, aby do niemych filmów Charliego Chaplina ktoś podkładał głos? Coś podobnego uczynili producenci długometrażowej produkcji “Miniscule: Robaczki z Zaginionej Doliny”. Do francuskiego filmu dopisali narrację, a głosu udzielił Andrzej Grabowski. Oryginalni twórcy “Robaczków” celowo unikali dialogów i antropomorfizmów. Polscy fani Miniscule słusznie są tym oburzeni.

Na ekrany kin właśnie wyszedł film dla dzieci „Robaczki z Zaginionej Doliny”. Jest to pełnometrażowa wersja „Miniscule”, serii krótkometrażowych filmików animowanych o życiu owadów. Polska wersja różni się mocno od zagranicznych: film ten jest oryginalnie niemy, a polski producent – wbrew zamiarom twórców tego obrazu – postanowił dopisać narrację.

W serwisie wykop.pl natrafiliśmy na wpis z bloga Mateusza Skutnika, animatora, który krytykuje polską wersję „Robaczków z Zaginionej Doliny”. Autor wraz z dziećmi udał się do kina w nadziei, że zobaczy świetny film z serii miniscule. Tymczasem obejrzał coś zupełnie innego.

Kino Świat International stworzyło bowiem zupełnie nowy film. Dodali rolę Andrzeja Grabowskiego, który na potrzeby polskiego producenta wcielił się w rolę jednej z Biedronek. Od razu dodamy, że w oryginalnej wersji “Robaczków…” nie było żadnych ról.

Co za skończony debil uznał, że polskie dzieci są kretynami i nie zrozumieją pięknie i jasno przedstawionej fabuły filmu, w którym w oryginale nie ma ani jednego słowa dialogowego. Ani jednego. A ci dwaj pieprzą przez całą długość filmu, od samego początku, jeszcze jak był czarny ekran aż po sam napis koniec. Najbardziej kuriozalne jest chyba to, że obaj ci panowie, tak jak i widzowie w kinie oglądają ten film razem z nami i opowiadają sobie co widać na ekranie. Cały czas. Od początku do końca. Mrówka płynie? O, dziadku, dokąd ta mrówka płynie. Biedronka gdzieś idzie? O, dziadku, biedronka gdzieś idzie. I tak w kółko, bez końca.

Zapytaliśmy Andrzeja Grabowskiego, o szczegółach pracy. Główny zainteresowany sam za bardzo nie wie, o co chodzi. Dostał po prostu zlecenie na udzielenie głosu. Po resztę informacji odsyła do producenta.

Odnośnie samego tekstu. Do stworzenia go zatrudniono Kubę Wecsile. Scenarzysta wcześniej odpowiadał za polskie wersje dialogów do wielu filmów animowanych. Wecsile nawet został pochwalony przez pewnego krytyka za swoją pracę.

I tak polska wersja “Robaczków” oburzyła fanów Miniscule. Zwłaszcza, że filmiki Helene Giraud i Thomas Szabo opierały na dźwiękach a nie na słowach. Nie chcieli też stworzyć filmu animowanego. Sami powiedzieli, że unikali uczłowieczenia bohaterów „Robaczków w dolinie mrówek”. Wspomniał o tym Skutnik, my zaś przedstawiamy pełną treść oświadczenia autorów, które można znaleźć na stronie filmu.

Nie chcieliśmy, aby nasze postacie wyglądały za bardzo realistycznie, czy na zbyt kreskówkowe. Naszym celem było osiągnięcie tej delikatnej równowagi pomiędzy realistycznym światem, opartym na dokumentacji, a uproszczoną wersją graficzną. To co stało za decyzją, by film nie zawierał dialogów, był fakt, że sami chcieliśmy stworzyć film, który byłby zbliżony bardziej do filmu dokumentalnego, aniżeli klasycznych filmów animowanych. Prawdziwe owady mają być tym, czym są naprawdę (nie rozmawiają, nie uśmiechają się, nie stroją min, nie puszczają oczek…). Chcieliśmy zachować ten brak mimiki i uniknąć „uczłowieczenia” ich. Czasami mają szersze oczy z kreskówkowymi źrenicami. Jednak nigdy nie mają ludzkich cech.

Skoro sami autorzy filmu nie chcieli stworzyć zwykłego filmu animowanego, to dlaczego polscy producenci postąpili inaczej? Wysłaliśmy do polskiego dystrybutora filmu zapytanie w tej sprawie. Osoba odpowiedzialna nie skontaktowała się z nami przed wysłaniem tekstu.

[źródło]

p.s. – w tekście dziennikarz odnosi się do strony wykop.pl. na której również pojawiła się informacja na temat świętej wojny robaczkowej:

robaczki_wykop

[źródło]

[część szósta! Najlepsza!]



Robaczki, część 4


[część trzecia tutaj]

Tym razem, żeby nie zostać posądzonym o wtórność – rozprostowujemy kości, udajemy się do radia i szerzymy świętą wojnę robaczkową drogą fal radiowych. Zostałem zaproszony przez autorów audycji Stacja Kultura w Polskim Radiu Czwórce.

[source]

[jedziemy dalej, część piąta…]

 



Robaczki, część 3


[część druga tutaj]

Artykuł w portalu Gazeta.pl z dnia 22.01.2014.

robaczki_mrowki

Niezwykła animacja – niema, ale… z polskimi dialogami. Rysownik wściekły: “Niewiarygodne”. A dystrybutor milczy.

(more…)



Robaczki, część 2


[część pierwsza tutaj]

Tyle słów padło, że zasługuje to na nowy wpis, a na facebooku to po prostu zginie, a  szkoda.

Na mój rant, mylnie przez niektórych nazywany recenzją odpisał Marek Kuprowski, dziennikarz o którym wspominam w głównym tekście. Za komentarz dziękuję i z góry informuję że moja odpowiedź nie będzie miała zabarwienia nikczemno-prześmiewczego. Tak więc sensatom dziękujemy za uwagę. Oto komentarz Marka:

(more…)



Robaczki z zaginionej doliny. Minuscule po polsku…


W drodze powrotnej zastanawiałem się, kiedy ostatnio wychodziłem z kina aż tak bardzo wkurwiony.

I wyszło mi, że nigdy.

Już dawno nikt tak nie przegrał życia, jak Kino Świat, polski dystrybutor filmu Minuscule – La vallée des fourmis perdues – po naszemu Robaczki z zaginionej doliny. (more…)



Rewolucje w kosmosie, recenzja na Polterze


Sygnowana nazwiskiem Mateusza Skutnika seria Rewolucje to bez wątpienia jedna z najsolidniejszych, najpopularniejszych i najlepszych marek na polskim rynku komiksowym. W latach 2004-2006 nakładem wydawnictwa Egmont ukazały się cztery tomy:Parabola, Elipsa, Monochrom i Syntagma. W roku 2010 pod szyldem Mroja Press pojawił się album Dwa dni, a od 2011Rewolucje trafiają do czytelników dzięki wydawnictwu Timof Comics. Dwa poprzednie tomy – Na morzu i We mgle – Mateusz Skutnik namalował do scenariusza Jerzego Szyłaka, tom najnowszy – W kosmosie – w większości stworzył do własnego skryptu, poza rozdziałem trzecim, do którego scenariusz rozpisał Szymon Holcman.

Po drugiej stronie nieboskłonu
Historie z serii Rewolucje to opowieści osadzone w okresie technicznego przełomu oraz przewrotu światopoglądowego. To czas, kiedy niestrudzeni naukowcy badają nieodgadnione tajemnice wszechświata, wybitni wynalazcy poszukują sposobów na okiełznanie prawideł natury, a nieugięci podróżnicy przecierają drogi wiodące do niezbadanych części planety. Przewaga człowieka nad przyrodą wydaje się być bezdyskusyjna. Mimo że siły natury wcześniej często weryfikowały przekonanie o wyższości cudów techniki nad cudami świata, przyszedł również czas na odkrycie tego, co znajduje się po drugiej stronie nieboskłonu.
Najnowszy tom Rewolucji składa się z sześciu rozdziałów. Pierwszy opowiada o długotrwałych przygotowaniach i dziewiczym starcie w kosmos rakiety z kosmonautą na pokładzie. Drugi epizod to historia naukowca szukającego niezbędnych do swoich badań i pomiarów wskazówek pozostawionych na ścianach wiejskich kapliczek. Trzeci rozdział ogniskuje się wokół wymykającego się spod kontroli robota w kształcie kostki i jego nieszczęsnego konstruktora. Część czwarta to historia katastrofy morskiej, gdzie z tonącego statku z życiem uchodzi tylko dziecko i tajemniczy nieznajomy. Historyjka piąta to opowieść o popularnym i lubianym przez media uczonym, który po spodziewanym fiasku swojego eksperymentu naukowego podejmuje próbę samobójczą. Natomiast epizod szósty to wybuchowy finał wszystkich poprzedzających go opowiadań.

Sześć historii – jedna jakość
Każdy z tych różnorodnych rozdziałów z powodzeniem może funkcjonować jako niezależna całość. Zresztą trzy z nich były publikowane już wcześniej w takiej właśnie formie i opatrzone odrębnymi tytułami. I tak rozdział drugi pod tytułem Rewolucje ukazał się jako czarno-biały niemy komiks w przygotowanej przez słoweński magazyn Stripburger w listopadzie 2009 roku międzynarodowej antologii Greetings from Cartoonia – the Essential Guide of the Land of Comics, tom trzeci pod tytułem Robot opublikowany został jako czarno-biały komiks w kolejnej antologii magazynu z Lublany zatytułowanej Workburger w styczniu 2013 roku, zaś tom czwarty pod tytułem Sztorm wydrukowany został w czerni i bieli na kartach pierwszego numeru polskiego magazynu komiksowego Profanum w październiku 2012 roku.
Mimo że każdy z tych rozdziałów pozornie jest oderwaną historyjką, w każdym z nich znajdują się elementy wspólne, które pozwalają nie tylko połączyć poszczególne części w pełnowymiarową opowieść na różnych płaszczyznach, ale i pożenić je z elementami znanymi z wcześniejszych tomów Rewolucji. Wystarczy przypomnieć choćby myślicieli z ogromnymi świecącymi głowami, naukowców pracujących nad wystrzeleniem w kosmos rakiety czy będące obiektem pożądania wielu badaczy karty tajemniczego rękopisu, aby powiązać pewne istotne fakty. A tym podobnych drobiazgów, poszlak, rekwizytów czy nazwisk postaci pojawiających się na kartach komiksu W kosmosie jakby mimochodem, gdzieś w tle lub na marginesie, występuje znacznie więcej. Odszukanie każdego z nich i zespolenie fragmentarycznie prowadzonej narracji w spójną historię przynosi sporo satysfakcji z lektury.
W każdej części albumu w wyniku starań naukowców i działania ich wynalazków przenosimy się wraz z bohaterami w jednym czasie do odmiennych przestrzeni. Elementem wspólnym tych różnych wymiarów są intrygujące sześciany pokryte tajemniczymi inskrypcjami sporządzonymi w nieznanych językach. Czy fuzja kostek doprowadzi do scalenia czasoprzestrzeni? Czy może zintegrowanie brył spowoduje przemieszanie wielu wymiarów? A może do żadnej integracji nie może dojść ze względu na element niepasujący do całej tej skomplikowanej układanki? Enigmatyczne zakończenie ósmego tomu Rewolucji z jednej strony może nieco rozczarowywać i irytować, ale z drugiej strony może również zachęcać do ponownego zapoznania się z treścią komiksu, a tym samym multiplikować wielość odczytań. Pewnie każde z nich jest po części prawdziwe, bo tropów interpretacyjnych jest całkiem sporo. Sam wniosek, który można wysnuć z całej opowieści bynajmniej nie napawa optymizmem. Wręcz przeciwnie: zmusza do chwili przygnębiająco gorzkiej refleksji nad kondycją natury człowieka we współczesnym świecie i pogmatwanej celowości jego najważniejszych działań.

Groteskowy steampunk
Graficznie album przedstawia się wprost znakomicie. Oryginalny styl rysunków Mateusza Skutnika przejawiający się w cienkich uproszczonych kreskach czarnego tuszu oraz pastelowych odcieniach kolorów nałożonych za pomocą farb akwarelowych podkreśla oniryczność i groteskowość opowiadanych historii. Ponieważ trzy opowieści powstały kilka lat wcześniej, autor zdecydował się nanieść na nie modyfikacje mające na celu ujednolicenie ich formy graficznej z zupełnie nowym materiałem. O ile w historiach Robot i Sztorm zmiany miały charakter raczej kosmetyczny, o tyle rozdział drugi wymagał solidnej aktualizacji polegającej na przemalowaniu 20 stron z wersji ołówkowo-akwarelowej na wersję tuszowaną. Dodatkowo na uwagę zasługuje jakość wydania: niemal stu stronicowy album dużego formatu wydrukowany w pełnym kolorze na grubym kredowym papierze i oprawiony w sztywną okładkę wywołuje poczucie obcowania z pięknym przedmiotem, a wyraźnie widoczna na wydrukach tekstura grubego papieru akwarelowego sprawia wrażenie przeglądania oryginalnych plansz komiksu. Słowem: wizualna uczta.
Najmocniejszą stroną serii Rewolucje od samego początku były alternatywne historie powstawania wynalazków ludzkości dobrze znanych i powszechnie dziś wykorzystywanych lub dzieje urządzeń, które historia nauki zupełnie pominęła, oraz osadzenie wszystkich wydarzeń w rzeczywistości, która do złudzenia przypomina naszą codzienność, jednak po bliższym przyjrzeniu się stanowi rzeczywistość całkowicie odmienną. Dzięki temu komiksy Mateusza Skutnika spełniały założenia steampunka jako stylistycznego nurtu w fantastyce naukowej, a jednocześnie stanowiły rodzaj współczesnych baśni przepełnionych niepokojem, dozą ironii i przejawami okrucieństwa. Niewytłumaczalne zawirowania czasu i przestrzeni, niespotykane maszyny konstruowane w zacisznych gabinetach oraz ludzie dokonujący czynów wyprzedzających ich epokę o dziesiątki lat – tego wszystkiego nie brakuje również w albumie Rewolucje: W kosmosie. Zagorzali fani serii nie powinni być zatem zawiedzeni. Tym bardziej mogą już teraz wyczekiwać tomu dziewiątego Rewolucji zatytułowanego Pod śniegiem, który zapowiadany jest na tegoroczny Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi. Z kosmosu spadniemy razem ze śniegiem.

Mały Dan



Rewpocalypse 2013


Przygarnij kotka, mówili.
Będzie wspaniale, mówili.
Gdzie oni teraz są, muszę ich znaleźć i dać im w ryj.
Jakiś czas temu stwierdziłem że zrobię inwentaryzację swoich komiksów bo jakoś mi się nie zgadzała liczba egzemplarzy w sklepie z tym co było w kartonach. WIęc patrzę w ten jeden stosik, patrzę i nie wierzę – nalane. I to tak nie że ostatnio, tylko niedgysiej. Tak że zdążyło wyschnąć. Taki siur ninja, przyczajony, ukryty, zabunkrowany jak beczki z odpadami radioaktywnymi w lesie.
Ok, ja rozumiem, szczać po kątach kocia rzecz, przecież kuweta to tylko taki umowny termin, kuweta to stan umysłu a nie miejsce.
Ale.
Te komiksy były zafolijkowane. Elegancko. Więc jak bardzo trzeba być kocim chujkiem i zaszczać tak, żeby dostało się do środka paczki i zalało komiksy?

 

szczoch_01

(more…)



I popłynęli…


rew_6_end

Ni mniej ni więcej tylko do Trollhattanu w Szwecji.

I tak oto ostatni egzemplarz Rewolucji na Morzu opuszcza moje domostwo…

#żal #smutek #duma #jesień #depresja



mfk aftermath


Wszyscy piszą jak fajnie było na MFK w tym roku, a ja dla odmiany pokażę jakie są wymierne efekty poemefkowe. Czyli łopaty w ręce i kopiemy dalej ten ugór. Okazuje się że naprawdę chodzi tylko i wyłącznie o to z kim – a nie gdzie. Baterie naładowane na co najmniej pół roku. Widzimy się w Warszawie, dzieciaki.

rew_8_making_01

rew_8_making_02

rew_8_01_600



Ciężki los scenarzysty…


[warning: this is for Polish readers only]

scenarzysta

Tak sobie pomyślałem, że jednak bycie scenarzystą komiksowym to ciężki kawałek chleba.

No bo tak.

Załóżmy, że czytelnicy komiksów to taka wioska. Wioseczka taka. Powiedzmy – ostatnia wioska która opiera się jeszcze najeźdźcom. Natomiast ty, drogi scenarzysto jesteś pustelnikiem, odludkiem, wieszczem i wróżbitą, który mieszka na wzgórzu za wioską w swojej lepianko-dziurze w ziemi. Praktycznie nikt do ciebie nigdy nie przychodzi, bo prawie nikt nie wie że tam mieszkasz, a jeżeli nawet wiedzą że tam mieszkasz to nie przychodzą bo i po co. Nikt z nich nie wie, że w twojej głowie siedzą te wszystkie fantastyczne historie. Że gdybyś tylko mógł, opowiadałbyś godzinami o innych światach, wspaniałych bohaterach, niesamowitych zdarzeniach. Gdybyś tylko mógł.

Jedyną osobą, która czasami do ciebie wpada w odwiedziny jest wioskowy głupek. I to tylko dlatego, że kiedyś próbował sam wyjść poza wioskę na szeroki świat i się zgubił po dwustu metrach i jakoś doczołgał do twojej ziemianko-lepianki, gdzie go doprowadziłeś do stanu używalności, pokazałeś którędy się wraca do wioski oraz zmusiłeś żeby ci obiecał, że będzie szedł prosto do domu i nie skręci znowu na łąkę. I tak jakoś ten wioskowy głupek przywiązał się do ciebie z wdzięczności i teraz odwiedza cię czasami i zalewa klepisko w ziemiance wywarem z rumianku.

Tak naprawdę nie masz wyjścia. On jest jedyną osobą której możesz swoje opowieści przekazać. Wiesz, że to nie jest dobry pomysł, ale cóż zrobić. Albo to, albo nic. Więc opowiadasz. Opowiadasz wszystko, oddajesz mu każde słowo, każdą myśl, każdą konstrukcję. Oddajesz mu całe swoje światy. I on tak siedzi godzinami, rumianek dawno wystygł.

A potem leci na dół do wioski i tym swoim zidiociałym, głupkowatym językiem opowiada wszystkim twoje historie. Pieczołowicie, dokładnie, szczegółowo, no stara się chłopak. Jednak jest tylko wioskowym głupkiem, to nie jego wina, że z twojego opowiadania mało co zrozumiał, a jeszcze mniej zapamiętał. Co najdziwniejsze – to wystarczy. Bo cała wioska słucha jego opowieści. Potem klepią go po plecach mówiąc – fajna historyjka. Ładnie to wymyśliłeś, wioskowy głupku. Całkiem zgrabnie. Dobry jesteś w wymyślaniu tych takich historyjek, głupku. I nawet mówią to bez sarkazmu, bo jak na głupka – to te jego historyjki rzeczywiście w miarę zgrabne są. Te jego historyjki.


« Previous PageNext Page »