Alicja: recenzja w KaZet


‘Nasza świadomość wszystkich nas przemienia w tchórzy’

Wydaje się, że świadomi swojego jestestwa bardzo często jesteśmy nazbyt ograniczeni, by móc wyobrazić sobie rzeczy, które przekraczają nasze pojęcie o otaczającym świecie. Trudno nam przekroczyć granicę realizmu i zanurzyć się w zupełnie irracjonalną rzeczywistość, która rządzi się zupełnie innymi prawami. Można powiedzieć, że niejednokrotnie boimy się wkroczyć w nieznane sobie wymiary, dalecy jesteśmy od podjęcia ryzyka marzeń na jawie, ponieważ znajduje się to poza naszą świadomością. Cytat zaczerpnięty z ‘Hamleta’, lecz obecny również w przedstawianym komiksie, bardzo dobrze pasuje do historii znanej z ‘Alicji w Krainie Czarów’. Tak się bowiem składa, że dziecko zupełnie inaczej odbiera świat, inaczej go interpretuje, potrafi bez chwili wahania odważyć się na rzeczy, które dorosłego przyprawiają o uczucie zmęczenia i wywołują zimny pot na plecach. Niech każdy z nas zastanowi się, jak zachowałby się trafiając do egzotycznej krainy, uświadamiając sobie, że to wszystko, co widzi wokół niego bliskie jest absurdu i zupełnie nie pojmuje tego, co się dzieje, tym samym nie może opierać się na zdobytym przez całe życie doświadczeniu. Czy nie stchórzylibyśmy? Alicja, jaką wszyscy doskonale znamy, to niewinne dziewczę, które w pogoni za śpieszącym się białym królikiem trafiło do bajkowego, acz wcale nie tak znowu pięknego świata rządzącego się nieco odmiennymi prawami, niż nasz. A gdyby tak Alicja, miast małą dziewczyną, była dorosłą policjantką ze świata przyszłości… A gdyby tak biały królik, miast białym królikiem, był wynaturzonym bandziorem… A gdyby tak Wonderland, miast krainą dziwów, był ohydnym miejscem zsyłki odmieńców i mutantów… Historia, u której podstaw leżą takie oto fakty zrodziła się w wyobraźni Jerzego Szyłaka. Jej wizualizacją zajął się Mateusz Skutnik. Efekt jest zadowalający, choć przyznam szczerze, że na pierwszy rzut oka trochę przeraża. Ale nikt chyba nie spodziewał się po tym scenarzyście grzecznej historii, natomiast solidnego scenariusza na pewno tak, a tym raczej nie powinien się rozczarować.

Świat, w który zabiera czytelnika Szyłak to świat brutalny, świat nieładny, ale jednocześnie na tyle przewrotny, że można usłyszeć w nim kwestie z hamletowskiego monologu. Owszem, jest w tej historii przemoc, jest w niej erotyka, jest w niej wreszcie solidna dawka surrealizmu, ale nie jest to historia tylko i wyłącznie brudna, choć na taką w pierwszej chwili może wyglądać. Oczywiście, przeważa w niej brutalność, niewątpliwie ku uciesze czytelników poszukujących tego typu rozrywki, ale to nie wszystko. Mam wrażenie, że Szyłak nie tylko chce zabawić czytelnika, serwując dobrze zmiksowaną mieszankę przygody, krwi oraz gwałtu, lecz chce mu jednocześnie podsunąć pod nos pewne treści, które uważa za istotne, warte odświeżenia, reinterpretacji. Myślę, że autor nie chciał, by jego komiks był jednowymiarowy i w tej jednowymiarowości postrzegany jako mało estetyczny i cokolwiek perwersyjny.

Rysunki Mateusza Skutnika z ‘Alicji’ są poniekąd mieszanką tego, co oglądać możemy w ‘Morfołakach’ i ‘Rewolucjach’. Dobrana stylistyka pasuje do wykreowanego świata imitującego futurystyczny Wonderland. Szkaradne postacie, wśród których gdzieś w tle odnaleźć możemy ludki z ‘Rewolucji’, dobrze pasują do budowanego w tej historii klimatu. Na ich tle wyróżnia się tytułowa bohaterka, rysowana trochę inaczej, a poprzez to prezentująca się jako osoba jakby nie z tej bajki. Dodam jeszcze, że ‘Alicja’ nie jest komiksem czarno-białym. Właściwie dominują w nim odcienie koloru niebieskiego, wzbogacone miejscami o czerwień – krew. Tym samym albumik posiada wyjątkowy nastrój.

Nie byłoby chyba nadużyciem stwierdzić, że już sam fakt, iż komiks napisany przez Jerzego Szyłaka nawiązuje do tak niesamowitego dzieła, za jakie przecież uznaje książkę Lewisa Carrolla, czyni go wartym uwagi. Nie mniej, ‘Alicja’ broni się sama, nie trzeba wcale bawić się jakieś przesadzone porównania, poszukiwać niezliczonych paralel i analizować ich znaczenia, żeby dojść do wniosku, że jest to historia ciekawa, dobrze napisana. Na pewno nawiązanie do kanonu jest niekonwencjonalne, twórcze i wyraziste, co zresztą doskonale podkreśla sposób, w jaki zostało zilustrowane, lecz historia z ‘Alicji’ Szyłaka i Skutnika żyje swoim życiem. Uważam, całkiem świadomie zresztą, że warto się z nią zapoznać.

Jakub Syty
Magazyn Kazet nr 39, czerwiec 2006



Alicja: recenzja na BelowRadars


alicja_okladka100Alicja

O komiksach Mateusza Skutnika pisać mi nie jest łatwo. Nie jest żadną tajemnicą, że znamy się z Mateuszem i od czasu do czasu robimy wspólnie komiksy (mało tego, wygląd serwisu jest w 50 procentach jego zasługą). Podobnie sprawa ma się z profesorem Szyłakiem, który obecny jest na stronach belowradars.com od początku istnienia tej strony. Wybaczcie te zbyt długie wstępy, ale wbrew popularnym ostatnio ‘trendom’ w komiksowej publicystyce chciałbym od razu przerwać wszelkie spekulacje na temat obiektywności moich opinii o ‘Alicji’ autorstwa Jerzego Szyłaka i Mateusza Skutnika. Bo o komiksie chciałbym wam co nieco opowiedzieć.

Jak pisze we wstępie Jerzy Szyłak, ‘Alicja w krainie czarów’ to jeden z tych tytułów, które wręcz domagają się opowiadania wciąż od nowa. Znam wiele wersji tej historii, ‘Alicja’ wg Szyłaka ma tę przewagę nad innymi interpretacjami, że jest zupełnie różna od tego co czytałem do tej pory.Autor ‘Szminki’ miał zamiar odrzeć przygody Alicji, jak sam napisał we wstępie, z elementów onirycznych. Zgodnie z tym co sam napisał w jego zamierzeniu historia ta nie miała być opowieścią o śnie, z którego bohaterka powoli się budzi i otrząsa. Rzeczywiście w kontekście tego komiksu nie można mówić o śnie, z którego powoli budzi się Alicja. To, co ją spotyka nie jest zwykła senną marą, to długi koszmar, bardzo brutalny i logiczny w swojej paskudnej brutalności. Patrząc na dotychczasową prace Szyłaka zupełnie nie dziwi fakt, że jego wersja klasycznej opowieści Lewisa Carolla to po prostu splatterpunk w najlepszym wydaniu. Zaraz po ‘Szmince’, historia Alicji to najlepszy z dotychczas opublikowanych scenariuszy Szyłaka. Przede wszystkim ze względu na czystość, ład i logikę świata przedstawionego. Jeżeli kogoś dziwi, że komplementuje zaletę, która w każdym przypadku powinna być podstawą jakiejkolwiek opowieści, przypominam z czym mamy do czynienia. ‘Alicja w krainie czarów’ jest utworem trudnym w odbiorze, natomiast dla interpretatora czy też reinterpretatora odgrzebanie się w ilości wątków, myśli i sensów tej historii jest często rzeczą nie do przeskoczenia. Szyłakowi ta trudna sztuka wyszła doskonale. Przy czym stworzył on historię nową i w pełni autonomiczną, a jednocześnie wierną oryginałowi. Niestety za dobrze skonstruowanym scenariuszem nie idzie w parze rysunek. A w każdym razie nie na każdej z 64 stron komiksu. Komiks ten powstawał długo, na styku dwóch różnych skutnikowych komiksowych kreacji – ‘Morfołaków’ i ‘Rewolucji’. Niestety od pierwszych stron do połowy komiksu, Skutnik zdaje się nie móc zdecydować, w którą rysunkową stronę pójść, czy jeszcze w stronę sprawdzonej konwencji ‘Morfołaków’ czy już nową zupełnie ‘rewolucyjną’. To, co można Mateuszowi zarzucić to brak zdecydowanego konceptu na komiks jako całość. Praktycznie jedynie w końcowych scenach batalistycznych widać, że rysownik (być może w końcu) wie dokąd zmierza. Dla odbioru stworzonej przez Jerzego Szyłaka opowieści, rysunki Mateusza pełnią rolę o tyle ważną co zbyt małą. Ilustrują scenariusz i tylko w połowie wspólnie go opowiadają. Muszę przyznać, że powyższy zarzut jest trochę na wyrost. Gdyby ‘Alicja’ była pierwszym komiksem Mateusza Skutnika pewnie piał bym z zachwytu nad nowym talentem. Parafrazując pewne powiedzenie – jesteś tak dobry jak twój ostatni komiks i mając przed oczami plansze do nowego tomu ‘Rewolucji’, który miałem szczęście zobaczyć, mogę powiedzieć, że z ocenami talentu Skutnika poczekam do premiery czwartej części jego flagowej serii.Póki co mamy niezgorszą ‘Alicję’. Kupić ją i przeczytać na pewno warto.

Karol Konwerski



Blaki, recenzja w Nowej Fantastyce


Nowa Fantastyka nr 1(280)styczeń 2006;

Blaki

‘Blaki’ nie jest typowym komiksem fantastycznym. Nie ma w nim ani grama technologicznego sztafażu, nie znajdziemy też elementów baśniowych czy nadprzyrodzonych. Jest tylko codzienność. Ale tak wyśmienicie przefiltrowana przez wyobraźnię Mateusza Skutnika – znanego ze steampunkowej serii ‘Rewolucje’ – że w żaden sposób nie można o niej powiedzieć: szara. Nawet jeśli cały komiks utrzymany jest w smutnej, szaro-białej kolorystyce. Główny bohater i wszyscy mieszkańcy świata przypominają z wyglądu mistrza Yodę, ale w istocie to my i nasi sąsiedzi zostaliśmy groteskowo sportretowani na planszach komiksu. Album tworzą krótkie epizody, w których Blaki filozofuje przy wieszaniu bielizny, jeździ autobusem do pracy i z powrotem, podróżuje pociągami, pali papierosy, czyta ksiązki i pije dużo herbaty. Na pozór – nic niezwykłego. Lecz diabeł tkwi w szczegółach. Z niuansów lekko zarysowanych , subtelnych i często niezwykle poetyckich fabułek wyłaniają się wielkomiejskie paranoje, mechanizmy codziennych rytuałów, miniaturowe iluminacje, niewyrażalne emocje, permanentne zadziwienie światem. Codzienne wydarzenia nabierają głębi i tajemniczej, wręcz fantastycznej niezwykłości. Blaki jest w niej zanurzony aż po końce swoich szpiczastych uszu. Świetny komiks.

Paweł Matuszek



Blaki, recenzja Dariusza Hallmana


forum.gildia.pl

Dariusz Hallman:

Moim zdaniem ‘Blaki’ to komiks antybanalny.

‘Bielizna’… Ta bielizna na sznurze wygląda jak rozwinięte bandaże… Przez tydzień znojnej pracy Blaki będzie się w nie owijał, a potem i tak pewnie zostawi pieniądze w trawie…

Przy słowach: -Nagle zdałem sobie sprawę, że… to krzesło się ze mnie śmieje- mamy pretensjonalną obciurkę, ale co tam…

‘Rytuał’ Od małej ptasiej kupy do wielkiej wiecznej obserwacji… Czemu nie?

‘Drzewo’ jest najlepsze. Mądre, błyskotliwe formalnie…

Kiedyś kolega w pijanym szale rozłamał młodą lipę przed moim domem… Drzewo zostało zabandażowane specjalną taśmą i uratowane. Rośnie do dzisiaj. Biedny E. przechadza się już wśród rajskich drzew. Jego nie udało się uratować…

Natomiast w ‘Gumce’ upewniamy się, iż Blaki jest rysownikiem komiksowym, bo któż inny z gumką w rękach mógłby powiedzieć: ‘Jestem Bogiem’?

‘Wieczorny’… Chyba ciąży Blakiemu ta sprawa… Może pomogą mu się zdecydować mądrość rzeczy martwych i złośliwość istot żywych? (Tak, tak, kocie, zrzuć mu to jeszcze raz na łeb, może w końcu poskutkuje!)

W ‘Lotku’ jakoś nie trafia do mnie wywód Blakiego, tzn. nie trafia do mnie również ten wywód, który poznaliśmy… Ale jak rozumiem, miał on jakoś korespondować z ostatnim numerem ‘Ziniola’.

Natomiast chciałbym zadać pytanie związane z tekstem: ‘Spójrzmy – rzucanie palenia…’ Czy to z tych zapisków narodziła się historyjka ‘Nerwy’?

Blaki i ‘Ptaki’. Nic dodać, nic ująć. Rymuje się dosłownie i w przenośni. Druga, po ‘Drzewie’, genialna jednoplanszówka. I, w przeciwieństwie do ‘Lotka’, to jest również o mnie…

‘Wróg’… Blaki przemawiający zza stołu i palący papierosa – majstersztyk. Mateusz Skutnik tutaj szczególnie pokazuje swój kunszt. Wydawałoby się, że rejestruje to kamera… Ale moim zdaniem chodzi o coś więcej – wygląda to raczej tak, jakby rzeczywistość była wkadrowywana w komiks in statu nascendi, jakby objawiła się nam jakaś metakomiksowa magia na chwilę odsłoniętego świata – a wszystko to w klamrze dwóch czarnych kadrów. Kolejny dowód Blaki Power!

W ‘Odjazdach’ padają chyba najbardziej patetyczne zdania, i to takie o humanistycznym zacięciu. I ten kontrapunktowy konduktor niczym z jakiegoś horroru…Piękny ostatni kadr z drzewem, a w nim końcówka zdania: ‘(Cieszę się…) z czyjejś obecności’. Przepraszam, ale znowu przypomina mi się E. …Na stronie 39 w środkowym kadrze wyraźnie brakuje jakichś słów. (A tak w ogóle to w całym komiksie siada często interpunkcja.)

‘Oli’ po prostu nie pasuje do reszty. Czytelnikowi pozostaje jedynie udawać Greka…

Tak, ‘Nerwy’ są najbardziej życiowe. Wreszcie trochę więcej humoru, no i znowu dosyć mocno się utożsamiam (co prawda od dawna nie palę, ale przecież ograniczać można różne rzeczy). No i ten kotek – taka straszna chudzina w tej opowieści… Chciałoby się powiedzieć: ‘Nerwy w konserwy i nakarmić kota, proszę’

‘Wczesna wiosna’ to taki Blaki, hmm… interwencyjny (absurdy codzienności, głupota ludzka itd.). Trzeba przyznać, że gatunkowo ‘Blaki’ bardzo jest pojemny…

No i fajne ‘Dziewięć żyć’. Miło poznać typowy dzień Blakiego, a puenta jest cudowna. Jednak zarazem straszny to jest cliffhanger – no jak to, nie dowiemy się, jak wygląda typowy weekend Blakiego? Na koniec zdradziecko dodam, że i tak rządzi ‘Blaki na urlopie’.



Blaki, recenzja na Alei Komiksu


Blakiego pierwszy raz zobaczyłem w Chichocie. Specjalnie kupiłem sobie inauguracyjny numer pisma, żeby obejrzeć paski komiksowe w wykonaniu Mateusza Skutnika. Kiedy dowiedziałem się, że na festiwal w Łodzi jest przewidziana premiera albumu z tej serii, przyklasnąłem. Nie ukrywam, że Mateusz Skutnik to obecnie mój ulubiony rysownik i scenarzysta. Jako rysownika podziwiam go za wykreowanie postaci, których nie sposób zapomnieć oraz za punkty styczne jakimi są te postacie, a które łączą każdy jego komiks. Sam autor mówi, że ma problem ze zróżnicowaniem wyglądu swoich bohaterów, ale ja to akurat lubię. Te charakterystyczne głowy są jak autograf- jedyne w swoim rodzaju. I wreszcie jako rysownik tworzący historie do scenariuszy innych, tworzy niezwykłe graficzne perełki, idealnie uzupełniając tekst tworzonej historii. Blaki to komiks, do którego część scenariuszy napisał Karol Konwerski. Mimo tego jakoś narzuca się mówienie o tym zbiorku jako o komiksie Mateusza Skutnika. Jego pomysły i sugestywne rysunki dominują nad całością. Trzeba zaznaczyć, że poza wspomnianym już wyżej wyglądem postaci, rysunek w Blakim znacznie różni się od pełnych koloru Rewolucji czy graficznych Morfołaków. Rysunek w tym komiksie jest czarno-biały, ale sprawia wrażenie jakoby oryginał powstał w kolorze. Później szybkie kliknięcie z opcją grayscale i gotowe. Wyszło super. Blaki, główny bohater wygląda jak mały demon i do twarzy mu w szarościach. Poza tym to taki domorosły filozof i baczny obserwator codzienności. Tematy, o których mówi zapewne wielu wydadzą się znajome i chyba ta bliskość, to pokazanie czytelnikowi, że nie tylko on doświadcza pewnych sytuacji w życiu, że nie tylko on ma takie myśli i takie dni kiedy wszystko go drażni, sprawiają że komiks czyta się dobrze. Polecam ten komiks obyczajowy każdemu, bo robi się jakoś tak cieplej, lepiej kiedy poznamy i polubimy Blakiego. Być może spotkamy go kiedyś w pociągu i napijemy się razem herbatki w pełnym zrozumienia milczeniu. A być może miniemy go na ulicy, zasępionego, mówiącego do siebie w myślach o rzeczach, o których my sami rozmyślamy. Blaki jest raczej samotny i zamyślony, zamknięty. Tak jak wielu przechodniów. Gorąco polecam ten komiks. Mateusz Skutnik potwierdził nim to, co już dawno podejrzewałem: że jego nazwisko jest znakiem gwarancji jakości.

Jakub Jankowski
Aleja Komiksu



Blaki, opinie zbojcerzy


www.esensja.pl

Zbójcerze o komiksie

Daniel Gizicki:

hmmmm. Właściwie jest tu tylko jedna odstająca w dół swym poziomem historia – Czajnik, natomiast mocno w gębe dają obie opowiastki w pociagu, ‘Nerwy’, ‘Ptaki’ i ‘Wczesna wiosna’. Reszta jest na przyzwoitym poziomie. Rysunkowo to klasa, jakość wydania bardzo dobra. Skutnik potrafi, Konwerski chyba też, więc śmigać do księgarń po Blakiego. Ale już!

Marcin Herman:

Bohater zbiorku ‘Blaki’ dzieli się z czytelnikiem swoimi przemyśleniami na temat życia i otaczającej nas rzeczywistości. Większość scenariuszy została napisana przez rysownika komiksu – Mateusza Skutnika, autorem kilku jest Karol Konwerski. O ile wywód Skutnika jest czytelny i dosadny, Konwerski czasami zbyt daleko błądzi skojarzeniami. Moje ulubione to ‘Rytuał’ i ‘Wróg’, bo kto z nas nie ma swoich codziennych dziwacznych przyzwyczajeń? Uśmiałem się też przy ‘Nerwach’ – znam to uczucie irytacji, pomimo iż jesgo przyczyna jest zupełnie inna niż w przypadku bohatera. Warto również zwrócić uwagę na dwa świetne nieme komiksy, które wprost powalają dosadnością.

Krzysztof Lipka-Chudzik:

Dlaczego nie dziesiątka? Najwyższą ocenę rezerwuję dla klasyków, takich jak ‘Blankets’ czy ‘Jimmy Corrigan’. ‘Blakiemu’ jednak niewiele brakuje do absolutnego mistrzostwa. To na pewno nie jest komiks dla wszystkich, mnie jednak pitolenie czarnego ludka uwiodło bez reszty. Bagiński raczej nie zrobiłby z tego filmu (hi, hi), ale nie zdziwiłbym się, gdyby dla odmiany ktoś nagrałby muzykę inspirowaną albumikiem Skutnika i Konwerskiego. Nie miałbym nic przeciwko.

Marek Turek:

Nie powiem, że byłem zaskoczony zawartością tego albumu, bo znam Blakiego od jego zinowych (a właściwie ‘Ziniowych’) korzeni, wiem dokąd graficznie i fabularnie podąża Skutnik i widzę jak Konwerski w swoich scenariuszach konsekwentnie realizuje własne postulaty o ‘komiks obyczajowy’. Tak więc dokonałem konsumpcji dokładnie tego czego się spodziewałem i smakowało mi, dokładnie tak jak powinno smakować.

Konrad Wągrowski:

Niegłupie i intrygujące. Filozoficzne, ale to komplement.



Blaki, recenzja na wrak.pl



‘Blaki’ jest bardzo specyficznym, ciepłym, nostalgicznym komiksem. Nie ma w nim praktycznie żadnej akcji, prawie nic się nie dzieje. Tytułowy bohater kręci się po domu, spaceruje po okolicy, jedzie pociągiem i w tym czasie prawie cały czas rozmyśla. Jego obserwacjami, czasem bardzo prostymi, czasem błyskotliwymi, albumik wypełniony jest po brzegi. Susząc bieliznę rozmyśla o przemijaniu. Włączając czajnik odpływa w świat fizyki. Przy parzeniu herbaty omawia meandry gry w totka. Przedstawia rytuały, które rządzą jego życiem, które go w pewien sposób dobijają, a od których nie potrafi się uwolnić. Wskazuje absurdy – własnego postępowania i otaczającego go świata. Niekiedy można odnieść wrażenie, że przez te przemyślenia przenikają osobiste doświadczenia scenarzysty – jednego czy drugiego. Bo Konwerski bardzo umiejętnie wszedł w intymny świat wykreowany przez Skutnika i napisał równie interesujące scenariusze. Tę intymność podkreślają rysunki, na których jest zazwyczaj tylko to, co akurat potrzebne. W komiksie, w którym kluczową rolę odgrywa słowo, umiejętne operowanie obrazem jest szalenie ważne. Skutnik swoimi oszczędnymi rysunkami wyraża tylko to, co trzeba. Podkreśla kameralność sytuacji, czy nawet pewne wyobcowanie bohatera, pokazuje upływ czasu. Tylko tyle i aż tyle. Więcej tu nie trzeba.

Jarek Obważanek
wrak.pl; wtorek, 1.10.2005



Blaki, recenzja na Webesteem


Blaki czyli życie w przerwach na kawę.

Każdy bohater robi sobie czasem przerwę na kawę. I niekoniecznie pije wtedy kawę. Równie dobrze może to być herbata, albo papieros, albo po prostu moment, w którym dobrze jest wyciągnąć się na wersalce i nie myśleć o niczym. A raczej: myśleć o niczym, czyli o niebieskich migdałach, krągłościach Maryny lub o porządku Wszechrzeczy i naturze ludzkiej.

Przerwa na kawę jest jedną z odmian tego, co obiegowo bywa określane jako ‘przerwa w życiorysie’. Jest to czas wypełniony banalnymi, machinalnie wykonywanymi czynnościami, doskonale znanymi, doskonale powtarzalnymi i niewartymi tego, by zwracać na nie uwagę. W sensie fabularnym jest to czas, w którym nic się nie dzieje.

Pisarze opisują go rzadko, uznając, że rozsądniej go ominąć i od razu przejść do tego, co zrobi bohater pokrzepiony kawą. Jeśli zaś go opisują, to jest to opis właśnie, zbliżony swym kształtem i atrakcyjnością do widoków znad Niemna, utrwalonych piórem Elizy Orzeszkowej, wprowadzony do opowieści po to tylko, by napiąć jak strunę cierpliwość czytelnika pragnącego dowiedzieć się, co zrobi bohater postawiony w trudnej i wymagającej natychmiastowego działania sytuacji. Jedynie w szczególnych przypadkach przerwa na kawę nabiera znaczenia wyjątkowego i zwykle owo znaczenie nie wynika z faktu siorbania kawy, ale z tego, że nad kawą można sobie pozwolić na spuszczenie myśli ze smyczy, co może zaowocować siedmioma tomami W poszukiwaniu straconego czasu.

W albumie Blaki Mateusz Skutnik, wspierany przez Karola Konwerskiego, zawiera opowieści o tym, co dzieje się w czasie ‘przerw na kawę’. W pierwszej historii obserwujemy tytułowego bohatera, który snuje swobodne rozważania o naturze rzeczywistości podczas rozwieszania prania. W dwóch innych widzimy go w przedziale kolejowym, przymuszonego przez okoliczności do siedzenia i dumania. W niektórych historyjkach Blaki nie jest sam i nawet czasem prowadzi dialogi, ale są one niezobowiązującymi pogaduszkami, z których niewiele wynika, chyba że zastanowimy się głębiej nad tym, co z nich wynika. Najlepiej podczas przerwy na kawę.

Album Skutnika i Konwerskiego można odczytywać jako próbę artystycznej polemiki ze stereotypowymi wyobrażeniami świata, z którymi spotykamy się i w komiksach, i w filmach (tak kinowych, jak i telewizyjnych) oraz w literaturze popularnej. Ich filozofujący bohater z łatwością da się przeciwstawić wszystkim herosom, tym, co skaczą i fruwają, wiążą wrogów w pęczki i wygłaszają przy tym umoralniające pogadanki dla trzynastolatków lub wydają z siebie nieartykułowane dźwięki. Można na niego spojrzeć też z szerszej perspektywy i dostrzec ponowoczesny utwór, w którym gadanie zastępuje działanie, a fabuła zostaje wyparta z opowieści przez narrację (o takie rozpoznanie tym łatwiej, że ostatnio Maciej Sieńczyk wymęczył takie ponowoczesne dzieło zatytułowane Hydriola). Można też dostrzec w Blakim komiks autobiograficzny – Skutnik wprost do tego zachęca, stawiając w przedmowie znak równości między sobą i swym bohaterem.

Problem z tymi – możliwymi – odczytaniami jest jeden: każde z nich prowadzi do spłaszczenia możliwości interpretacji tego dziełka i wysuwa na plan pierwszy jeden z jego aspektów, podczas gdy autorom udała się trudna sztuka, polegająca na utrzymaniu ich w niemal idealnej równowadze. Odesłań do popularnego komiksu superbohaterskiego w Blakim w zasadzie nie ma żadnych, jedynie obco brzmiące imię bohatera i jego dziwny wygląd można od biedy odczytać jako jakąś subtelną aluzję. Wiecej jest natomiast związków z poetyką humorystycznych pasków: na przykład, pojawia się tu jednoplanszowa historyjka Ptaki, w której najistotniejszą rolę odgrywają rysunki ilustrujące to, co mówią bohaterowie. Są tu też opowiastki, w których liczy się gest, poza czy mina bohatera – humorystycznie przerysowane, wyraziste, ale jednak broniące się jako zapisy wydarzeń rzeczywistych czy realistycznych.

Najwyraźniej komiksom akcji przeciwstawia się opowieść Skutnika i Konwerskiego tym, że w ich komiksie w ogóle nie ma akcji w tradycyjnym znaczeniu tego słowa. Blaki został przedstawiony nie tylko jako bohater, który nie dokonuje żadnych heroicznych czynów, ale jako istota, w której życiu nic się nie dzieje. Toczy się ono zgodnie z jakimś ustalonym porządkiem, składa z rutynowo powtarzanych czynności, polega na trwaniu w czasie i przestrzeni (nieprzypadkowo album kończy się tym, że Blaki podejmuje konkretną i brzemienną w skutki decyzję, mającą zmienić jego życie; nieprzypadkowo też, nie widzimy na obrazkach samego działania bohatera, a tylko jego symboliczny skutek – drobny przedmiot, który wiele znaczy).

Życie Blakiego jawi się jako monotonne, nie jest wcale nudne. Owe ‘przerwy na kawę’, które Skutnik przedstawia na obrazkach, służą Bakiemu do obserwacji dookolnej codzienności i snucia refleksji, które nie muszą mieć wielkiego ciężaru gatunkowego, opierają się jednak na bacznej obserwacji świata i samego siebie. Są to momenty, w których bohater komiksu przeżywa najbarwniejsze przygody w swoim życiu – dokonuje wielkich odkryć i wyrusza w podróże w nieznane. Cóż z tego, że to w sobie Blaki odkrywa coś, czego istnienia nie podejrzewał, a wielkich odkryć dokonuje na własnym podwórku lub podczas jazdy pociągiem nie wiadomo skąd, do nie wiadomo dokąd? Ważne, że są to odkrycia ważne i przynoszące radość. W przeciwieństwie do tych bohaterów postmodernistycznych opowieści, którzy snuli nic nie znaczące narracje, by zagadać bezsens własnej egzystencji, Blaki dokonuje tego, co Charles Taylor nazwał ‘epifanią codzienności’ – odnajduje w otaczającej go rzeczywistości ład, harmonię i poczucie, że w tym świecie jest u siebie.

Czytając Blakiego czujemy, że Mateusz Skutnik opowiada o sobie. Mamy świadomość, że refleksje jego bohatera nie mają charakteru uniwersalnego i niekoniecznie nadają się do zbiorów ‘złotych myśli’, gdyż są mocno związane z konkretnym przeżyciem, czy tez podsumowują ciąg jednostkowych doświadczeń. Ale jednak na obrazkach nie widzimy Mateusza, lecz umowną i dość groteskową figurę. A w dodatku mamy świadomość, że te ‘autobiograficzne’ kawałki zostały napisane przez dwie osoby mieszkające na dwóch różnych krańcach Polski. Obecność drugiego scenarzysty ma ogromne znaczenie dla konstrukcji komiksu, mówi nam bowiem, że ten rodzaj przeżyć, które są udziałem Blakiego, ma charakter powtarzalny. Że tego rodzaju odkrycia urody świata może dokonać każdy. Także Ty i ja.

Jerzy Szyłak
Art n design Webesteem magazine



Blaki,recenzja w Gazecie Wyborczej


‘Blaki’ to najnowszy album komiksowy autorstwa Mateusza Skutnika. Znalazły się w nim krótkie historie o tytułowym Blakim, myślicielu i malkontencie. Scenariusze do poszczególnych opowieści pisali Mateusz Skutnik i Karol Konwerski.

Tom ‘Blaki’ zawiera kilka krótkich, czasem wręcz jednoplanszowych historii, których bohaterem jest tytułowy Blaki. Z wyglądu przypomina trochę mistrza Yodę z ‘Gwiezdnych wojen’, wciśniętego jakby na siłę w czarny prochowiec albo za długi sweter. Z usposobienia jest kimś, z kim czasem bardzo chce się być, ale już po chwili marzy się tylko o tym, żeby zapadł się pod ziemię. Bo Blaki jest z jednej strony wrażliwym, błyskotliwym i dociekliwym myślicielem, ale z drugiej – nieznośnym malkontentem, potwornym nerwusem i uciążliwym frustratem.W kadrach kolejnych historii rozważa sens istnienia pieniędzy czy też bolesne aspekty przemijania i zapominania, wsiadając do pociągu zastanawia się, jak trudne są rozstania i świadomość, że każde spotkanie może być tym ostatnim. W wielu sytuacjach przekonuje się, że od czasu do czasu na rzeczywistość warto spojrzeć inaczej niż zwykle, bo potrafi ona wtedy objawić zupełnie niespodziewane oblicza. Ale i sam bardzo szybko, czasem dosłownie z kadru na kadr, z zamyślonego romantyka, z filozofującego obserwatora świata, potrafi stać się nieznośnym utrapieniem: do wściekłości doprowadzają go niezawinione przez nikogo drobiazgi, potrafi z niechęcią odburknąć nawet tym, którzy chcą dla niego jak najlepiej.Obu autorom scenariuszy, samemu Skutnikowi i Karolowi Konwerskiemu, udało się stworzyć bardzo wyrazistą i budzącą emocje postać. Blaki potrafi zaciekawić i zafrapować czytelnika swoimi rozmyślaniami, ale potrafi też dopiec do żywego swoim nieznośnym stylem bycia.

Jeszcze bliższa czytelnikowi staje się ta postać za sprawą świata, w którym umieścił go Skutnik. To chyba nie wymyślone krainy, równoległa rzeczywistość, stworzona na potrzeby cyklu ‘Rewolucje’. Przyglądając się uważnie poszczególnym kadrom bardzo łatwo znaleźć w nich ślady współczesnej polskiej codzienności: Blaki z upodobaniem podróżuje pociągami, zdarza mu się wizyta na piłkarskim stadionie, używa komputera czy zwykłego czajnika elektrycznego. Nietrudno także odkryć kilka drobnych gdańskich tropów – np. charakterystyczny kształt wiaty na przystanku autobusowym czy zarys oliwskich kamienic w tle.

‘Blaki’ to album znacznie mniej jednorodny i spójny od ‘Monochromu’, za to o wiele bliższy rzeczywistości. To kolejna ważna praca w dorobku gdańskiego rysownika.

Przemysław Gulda
Gazeta Wyborcza 29-11-2005, wtorek



Blaki, recenzja w Przekroju


A jednak nie jesteśmy sami we wszechświecie.

Jakiś czas temu rozmawiałem z wydawcą komiksów z pewnego europejskiego kraju o bogatych komiksowych tradycjach. Zapytany, czy jest jakiś polski album, który chętnie by wydał u siebie, wzruszył tylko ramionami i powiedział: – W waszych historiach jest za dużo fantastyki, chowania się za gatunkami i schematami. A mnie najbardziej interesują rzeczy współczesne, o tym, co tu i teraz. Myślę, że ‘Blaki’ mógłby mu się spodobać.

Komiks Mateusza Skutnika i Karola Konwerskiego to zbiór kilku opowieści o tytułowej postaci. Wiecznie ubranym na czarno, oddającym się refleksjom i przemyśleniom na dowolny temat i w dowolnej chwili człowieczku o dość nietypowej fizjonomii (jak na człowieka, bo raczej dość zwyczajnej dla Skutnika, twórcy między innymi świetnej serii ‘Rewolucje’). Nękanym kilkoma obsesjami, paranojami, niepozbawionym wad i słabości. A mimo to dającym się lubić i budzącym sympatię. No bo jak tu nie lubić samego siebie?

Ja też zaocznie wydaję 10 milionów wygranych w totka, zanim uda mi się trafić choćby trójkę. I też wolałbym tej fortuny nigdy nie wygrać, bo to nie dość, że zmiany wielkie, to jeszcze znak niechybny, że ktoś tam, w górze, ma na nas oko. A to niedobrze. Jadąc pociągiem, również odbywam hipotetyczne rozmowy z ludźmi, do których jadę, i czasem trafi mi w ręce stary notatnik będący osobistym wehikułem czasu. To myślowe pokrewieństwo z Blakim osłabia trochę odkrywczość jego przemyśleń, ale dostajemy w zamian coś chyba lepszego – poczucie bezpieczeństwa wynikające ze świadomości, że jednak nie jesteśmy sami we wszechświecie.

Autorzy ‘Blakiego’ zdecydowali się na dość karkołomny i odosobniony w naszym pejzażu komiksowym krok. Postanowili nie wspierać się protezami w postaci atrakcyjnych gatunków, zrezygnowali z fabuł pełnych akcji, kulminacji i mocnych point. Postawili na introspekcje, wyciszenie, subtelny i nienachalny humor oraz – uwaga, słowo rzadko pojawiające się w kontekście komiksów – liryzm. Ze wszystkimi tymi elementami doskonale współgra strona graficzna tego ładnie wydanego albumu. Przez rysunki przetacza się cała gama jesiennych odcieni szarości, a drugi plan to pełen jest szczegółów, to delikatnie rozmyty, jakby obserwowany przez pokrytą deszczem szybę.

Jeśli ktoś z powyższego opisu wnioskuje, że w ‘Blakim’ nic się nie dzieje, spieszę wyprowadzić go z błędu. W komiksie Skutnika i Konwerskiego dzieje się bardzo wiele i to tak, jak w sztuce dziać się powinno: na styku dzieło – czytelnik. Z dziania tego z kolei wynikają przeróżne emocje. Na przykład nostalgia i odrobina żalu, że brak mi czasu na to, by rano, przy śniadaniu, choć przez chwilę pomyśleć o wpływie czajnika na życie kosmosu.

Szymon Holcman
Przekrój, listopad 2005


« Previous PageNext Page »