Ciężki los scenarzysty…


[warning: this is for Polish readers only]

scenarzysta

Tak sobie pomyślałem, że jednak bycie scenarzystą komiksowym to ciężki kawałek chleba.

No bo tak.

Załóżmy, że czytelnicy komiksów to taka wioska. Wioseczka taka. Powiedzmy – ostatnia wioska która opiera się jeszcze najeźdźcom. Natomiast ty, drogi scenarzysto jesteś pustelnikiem, odludkiem, wieszczem i wróżbitą, który mieszka na wzgórzu za wioską w swojej lepianko-dziurze w ziemi. Praktycznie nikt do ciebie nigdy nie przychodzi, bo prawie nikt nie wie że tam mieszkasz, a jeżeli nawet wiedzą że tam mieszkasz to nie przychodzą bo i po co. Nikt z nich nie wie, że w twojej głowie siedzą te wszystkie fantastyczne historie. Że gdybyś tylko mógł, opowiadałbyś godzinami o innych światach, wspaniałych bohaterach, niesamowitych zdarzeniach. Gdybyś tylko mógł.

Jedyną osobą, która czasami do ciebie wpada w odwiedziny jest wioskowy głupek. I to tylko dlatego, że kiedyś próbował sam wyjść poza wioskę na szeroki świat i się zgubił po dwustu metrach i jakoś doczołgał do twojej ziemianko-lepianki, gdzie go doprowadziłeś do stanu używalności, pokazałeś którędy się wraca do wioski oraz zmusiłeś żeby ci obiecał, że będzie szedł prosto do domu i nie skręci znowu na łąkę. I tak jakoś ten wioskowy głupek przywiązał się do ciebie z wdzięczności i teraz odwiedza cię czasami i zalewa klepisko w ziemiance wywarem z rumianku.

Tak naprawdę nie masz wyjścia. On jest jedyną osobą której możesz swoje opowieści przekazać. Wiesz, że to nie jest dobry pomysł, ale cóż zrobić. Albo to, albo nic. Więc opowiadasz. Opowiadasz wszystko, oddajesz mu każde słowo, każdą myśl, każdą konstrukcję. Oddajesz mu całe swoje światy. I on tak siedzi godzinami, rumianek dawno wystygł.

A potem leci na dół do wioski i tym swoim zidiociałym, głupkowatym językiem opowiada wszystkim twoje historie. Pieczołowicie, dokładnie, szczegółowo, no stara się chłopak. Jednak jest tylko wioskowym głupkiem, to nie jego wina, że z twojego opowiadania mało co zrozumiał, a jeszcze mniej zapamiętał. Co najdziwniejsze – to wystarczy. Bo cała wioska słucha jego opowieści. Potem klepią go po plecach mówiąc – fajna historyjka. Ładnie to wymyśliłeś, wioskowy głupku. Całkiem zgrabnie. Dobry jesteś w wymyślaniu tych takich historyjek, głupku. I nawet mówią to bez sarkazmu, bo jak na głupka – to te jego historyjki rzeczywiście w miarę zgrabne są. Te jego historyjki.