Rewolucje w Kosmosie, recenzja na Onecie
February 20, 2014
“Rewolucje” Mateusza Skutnika to tytuł obok którego żaden miłośnik komiksu nie może przejść obojętnie. W księgarniach niedawno pojawił się 8 tom cyklu zatytułowany “W kosmosie”.
“Rewolucje” zadebiutowały na rynku jeszcze w 2004 roku. Pierwsze historie napisane i narysowane przez Mateusza Skutnika były głównie alternatywnymi opowieściami powstania słynnych wynalazków. Na podstawie jednej z nich Tomasz Bagiński, twórca nominowanej do Oscara “Katedry”, zrealizował krótkometrażowy film “Kinematograf”, który w 2009 roku został pokazany na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji.
Rewolucje w Kosmosie, recenzja na Hataku
Mateusz Skutnik wyspecjalizował się w tworzeniu opowieści stanowiących swoisty pean na cześć wizjonerów i ich epokowych, częstokroć nieokiełznanych, wynalazków. Fascynacje zdolnego scenarzysty erą silnika parowego, rewolucją przemysłową oraz hitchcockowskim suspensem, znajdziemy w jego przewrotnym cyklu “Rewolucje”. “W kosmosie” to już ósmy tom serii, w którym owe elementy umiejętnie połączono. Eksploracje obcych rzeczywistości czas zacząć.
Pierwsze cztery tomy “Rewolucji” ściśle wiązały się ze sobą. Autor w nowatorski sposób prezentował tam wynalazców, których śmiałość, nieostrożność i determinacja, sprowadzały na nich wielkie nieszczęścia. Rozbuchany świat wykreowany na łamach tychże nowel był wręcz wyśmienity – znaleźć tam można było elementy charakterystyczne dla gatunku retro, klasycznego science-fiction czy steampunku spod znaku Williama Gibsona. Piąty tom (“Dwa dni”) zawierał dwie minimalistyczne, pozbawione słów nowele o silnym ładunku emocjonalnym i dramatycznym. Powstały we współpracy z uznanym scenarzystą Jerzym Szyłakiem (odważne “Szelki”) szósty tom “Rewolucji”, celnie zatytułowano “Na morzu” – akcja rasowego dreszczowca rozgrywa się na ogromnym liniowcu (na wzór Titanica), na pokładzie którego dochodzi do serii tragicznych zgonów spowodowanych przez wściekłe mewy. Mamy tutaj do czynienia z udaną wariacją na temat słynnych “Ptaków” Hitchcooka oraz subtelnym “mrugnięciem do wiernych fanów talentu Skutnika. Siódmy tom (“We mgle”) przyjmuje formę wciągającej zagadki kryminalnej o onirycznej aurze i klimacie rodem z książek sir Artura Conan Doyle’a; symultaniczna nowela rozgrywająca się na krótkich paskach umieszczonych na dole każdej ze stron, świetnie puentuje całą opowieść, a zarazem podkreśla maestrię duetu Skutnik/Szyłak.
“W kosmosie” to wielowątkowa, niepokojąca historia, napisana z niemałą pomocą Szymona Holcmana (redaktora wydawnictwa Kultura Gniewu). Charakterystyczny rysownik w ósmym tomie “Rewolucji” powraca do korzeni, z których wyrosła ta intrygująca seria. Ponownie tematem przewodnim stają się tutaj wynalazki – nieujarzmiony naukowiec pracuje nad prototypem rakiety, którą pragnie wysłać w przestrzeń kosmiczną. Niestety, ma spore problemy z selekcją właściwej mieszanki paliwowej. Gdy już udaje mu się pokonać tą trudność, odkrywca inicjuje wystrzał owego pojazdu. Okazuje się, że przy budowie rakiety niebagatelną rolę odegrały fragmenty księgi zawierającej całą masę światłych teorii i projektów. Odziany w niezgrabny strój nurka kosmonauta przebija się przez osnowę rzeczywistości, docierając do obcego świata wypełnionego stosami martwych istot. W międzyczasie dostrzegamy ogromną kostkę zapisaną specyficzną kombinacją znaków. Jej funkcjonalność i pochodzenie odegrają znaczącą rolę w warstwie fabularnej kosmogonicznej przypowieści.
Bohaterowie albumu skonfrontowani z obiektem obcego pochodzenia (rzeczoną kostką) tracą swe naukowe wyczucie, niepotrzebnie zawierzając technologii, której prawideł nie są w stanie zrozumieć. Skutnik zręcznie ozdobił całość sztafażem fantastycznym, przedstawiając grupę moralnie dwuznacznych postaci, których losy niespodziewanie przeplatają się ze sobą. Świetnie obrazuje to epizod ojca, syna oraz tajemniczego mężczyzny, próbujących uciec z tonącego statku. Rozwiązanie tegoż wątku to prawdziwy popis kunsztu pisarskiego twórcy “Rewolucji”: to jedna z tych serii, w której każdy niepozorny element ma swe jasne wytłumaczenie, a konstrukcja psychologiczna zatroskanych protagonistów jest wręcz mistrzowska.
Cykl Mateusza Skutnika nie odniósłby tak piorunującego efektu, gdyby nie jego solidna kompozycja graficzna. Bohaterowie pojawiający się na łamach ośmiu tomów należą do cudacznej rasy humanoidalnych istot o małych oczkach, opadniętych, kocich uszach oraz chudych sylwetkach. Ich stroje oraz usposobienie kojarzą się z epoką wiktoriańską. Pierwszoplanową rolę odgrywają jednak wszelakie wynalazki, wehikuły, plątaniny kabli, długich korytarzy czy spektakularnych budowli. Całość tworzy iście klaustrofobiczny nastrój, unaoczniający miałkość postaci. Autor “Tetrastychu” bezbłędnie operuje ponurą kolorystyką, a malarskość i precyzyjność kadrów oddaje złożoność fabularną poszczególnych tomów.
Wyobraźnia rodzimego artysty zadziwi każdego miłośnika nietuzinkowych książek z gatunku science-fiction. Skutnik z przytupem dzieli się z nami swą nieposkromioną miłością do przełomowych odkryć, koncentrując się na przeżyciach i tragicznych losach wybitnych umysłów. “W kosmosie” to kolejny dobry album w jego dorobku, udowadniający, iż autor jeszcze wiele może powiedzieć w tej materii. Zwłaszcza, że w przygotowaniu jest już dziewiąta część “Rewolucji” – “Pod śniegiem”. Zagadką pozostaje konwencja oraz zapożyczenia, których użyje we wspomnianym albumie. Zagadką zaostrzającą nasze apetyty na następną ucztę w wybornej odsłonie.
Mirosław Skrzydło
Rewolucje w Kosmosie, recenzja na Paradoksie
Rewolucje powróciły. Dosłownie i w przenośni – bowiem jednym z tematów, który podejmuje Mateusz Skutnik w najnowszym tomie swojego cyklu jest rewolucyjna rola nauki, która potrafi przecierać zupełnie nowe szlaki w rozwoju ludzkości. Otwarte przez nią drogi nie zawsze jednak prowadzą do świetlanej przyszłości. Czasem przynoszą ze sobą nastrój grozy i niesamowitości, niepokoju i niepewności.
Autor powtórnie wykorzystał plansze z poprzednich Rewolucji, jednakże dzięki obróbce graficznej zyskały one zupełnie nowy wymiar. Dopiero ich porównanie uświadamia w pełni czytelnikowi ewolucję, jaką przeszedł jego styl w ciągu ostatnich kilku lat. Skutnik pozostaje wierny wypracowanemu przez siebie sumarycznemu sposobowi traktowania postaci, jednakże w obrębie innych środków formalnych ostatnie trzy tomy przyniosły istną rewolucję. Śmiało kładziony kolor zastąpił minimalistyczne, niemal jednolite plenery. Nie oznacza to jednak, że Skutnik przestał być konsekwentny w swoich kolorystycznych wyborach. Wręcz przeciwnie – barwy są dość ograniczone, zestawione kontrastowo, w pojedynczym kadrze dominuje w sposób widoczny jeden kolor. Jednak w pozornych monolitach plansz pojawiają się wyraziste kontrapunkty barwne – zielenie pośród fioletów, żółcie wśród błękitów. Autor doskonale wykorzystuje świetliste, czyste barwy właściwe akwareli, ale jednocześnie udaje mu się zbudować konstrukcję chromatyczną o wielu poziomach. Nie zadowala się zwykłą zmianą waloru, różnicuje także natężenie i temperaturę barw.
W sferze fabularnej album pozostaje dla mnie sporym zaskoczeniem. Umiejętne wykorzystanie wątków z poprzednich części cyklu, domknięcie ich za pomocą niespodziewanej klamry to z pewnością fakt, który zostanie doceniony przez fanów Rewolucji. Jednocześnie chciałabym zwrócić uwagę na „gościnny występ” Szymona Holcmana w roli scenarzysty. Fabuła wymyślona przez niego bardzo dobrze wpisuje się w znaną nam atmosferę niesamowitości, suspensu i absurdu, jaką przesycona jest cała seria. W najnowszym albumie śmiało wykorzystuje atrybuty znane z popularnej literatury steampunkowej, jednakże magia technologii nie jest dla autora najistotniejsza. To, co najważniejsze, wydarza się na styku człowiek – maszyna. Relacje przedstawione przez Skutnika pomiędzy tymi dwoma rodzajami bohaterów są bardzo subtelne i niejednoznaczne. Ponadto pojawiają się dwa momenty skrajnej samotności – jeden, kiedy rozbitkowie są odizolowani od wszelkiej technologii, a drugi, kiedy to maszyna zamyka w sztucznym, alienującym kokonie człowieka. Prezentuje również przed oczami czytelnika cały wachlarz sytuacji pośrednich, od fascynacji dziecka kosmosem, po bezkompromisowe dążenie do poznania wszechrzeczy. Codzienność zwykłego konstruktora ilustruje przede wszystkim epizod autorstwa Szymona Holcmana, ale na tle obyczajowego sztafażu powstaje w finale dziełko mogące być ironicznym komentarzem do słynnych praw Murphy’ego.
Niewątpliwie Rewolucje: W kosmosie są kolejnych udanym tomem w dorobku Mateusza Skutnika, to jednak mogą stanowić dla czytelnika wymagającą lekturę. Nie zmienia to jednak faktu, że każda minuta spędzona nad skrupulatnie rozrysowanymi planszami nie będzie stracona.
Ania Stańczyk
Daymare Town 3 HD released
February 17, 2014
Continuing this year’s hd-fication of both major IPs of mine, here’s Daymare Town 3 in high-def. As of now we have 50% of the franchise high-defined. If we’re talking gameplay wise – probably around 80%. But I didn’t count the side games. Damn. This mathematics business is tricky. Anyway. Enjoy! Only two more to go to complete the collection.
Almost forgot. Breaking news! Next month’s release: SUBMACHINE 9: the Temple.
Hunting season
February 15, 2014
Zeszły śniegi (przynajmniej u nas) i czas się zabrać do roboty, festiwal w Warszawie za rogiem a tu trzeba album namalować. Tak więc tego, zaczynamy. Czas zapolować na jakąś planszę roku znowu.
Sub 9 scr 5
February 9, 2014
Noise to signal. From a quick sketch of an idea to a final view of the interior.
« Previous Page — Next Page »