Subnet – gameshelf review


Audience participation in single-player adventures

By Andrew Plotkin

For the past few years, Mateusz Skutnik has been publishing a series of mini-graphical adventures (in Flash) called “Submachine”.

The games are spare on storyline, but each game has a little bit. Even if the pieces don’t fit together tidily… yet. As you might expect, there’s been lots of ongoing forum discussion about the series.

Now the author has put up a new Submachine site: Submachine Network Exploration Experience. This is explicitly not a game; it’s a set of interlinked mini-worlds, slices of the other games. The only “puzzles” are exploring and discovering new coordinates to explore. (Earlier games introduced a coordinate-based teleporter system.) But — this is the cool part — each mini-world contains some printed notes: forum transcripts, giving different people’s theories of what’s going on and what various parts of the game mean.

This is a lovely way to include the player community in what is, mechanically, a series of solo adventures. It incorporates player contributions; it acknowledges that player response is part of the story, without throwing “canon” (whatever that means) out the window (whatever that means). The Exploration site is clearly expandable — the creator can add new mini-worlds whenever he wants. Or add new transcript notes. It’s not part of the series (there will be more Submachine games) but it’s part of the world.

You know my kinks, Watson, so you know this immediately reminded me of Myst Online. Cyan’s project was a hugely ambitious MMO, of course, whereas Submachine is one designer’s tightly-scoped project. But with SNEE (do I call it “SNEE”?) Mateusz Skutnik is tackling the same issues: ongoing story and the fan community. And, I must admit, he’s now a step farther than Cyan ever managed.

(I don’t recommend you start with the SNEE site — it won’t mean much if you haven’t played the earlier games. Start with Submachine 1: the basement. The whole series is accessible from the Submachine World web site.)



Subnet – jayisgames review


By: Mike

I’m not sure if I’m being glib or hyperbolic when I say that Mateusz Skutnik’s Submachine series is the Lost of online adventure gaming, but I’ll say it anyway. I mean, I knew that both were excellent sci-fi tales about mysterious places, with imposing backstories and a knack for posing as many questions as they answer in every installment. But before I played the Submachine Network Exploration Experience, I didn’t know just how involved fans of the series were in discussing its mysteries and mythologies. Like the various alternate reality games involved in the marketing of Lost, the Exploration Experience gives fans of the series the chance to delve into the Submachine world like never before.

As the Exploration Experience declares from the outset, “This is not a game.” There are no puzzles to solve (at least, I don’t think there are), and no definite endpoint. Rather, it’s your chance to explore the vast reaches of the Submachine network. Fans of the series will recognize the teleportation devices that whisk you from one area to the next, and once you find some location codes you can be on your way. Some locations will be familiar, while others are brand new, possibly foreshadowing areas in Submachine 7, coming out later this year (note the buried lead!).

In addition to finding location codes, you will also find notes describing theories about the Submachine. These have been gleaned from the Pastel Games forums and are written by fans of the series. Some of the locations even seem to be constructed to affirm certain theories. It’s a great way to get fans involved in the series while providing more mysteries to ponder.

Throughout the Exporation Experience you will find all sorts of little clues and hints that possibly give some idea of what is going on. The design is such that more areas could easily be added, and Matuesz Skutnik has indicated that is his intention. If you are a fan of the series, the Submachine Network Exploration Experience offers all sorts of arcana to sate you until the next chapter is released.

[source]



Rewolucje 6 – escape pod




Rewolucje 5: Dwa Dni / Two Days


Rewolucje 5: Dwa Dni / Two Days
scenariusz i rysunki / story and graphics: Mateusz Skutnik
see sample pages | unpacking

wydawnictwo: Mroja

  • cena z okładki: 33 pln (12$ / 8€)
  • rok wydania: 4/2010
  • liczba stron: 64
  • format: 150X210 mm
  • oprawa: twarda
  • papier: kreda
  • druk: kolor

recenzje:



Rewolucje 5 – recenzja w Hiro


„Rewolucje: Dwa Dni” (6/10)

„Dwa dni”, to dwie opowieści, pozbawione słów impresje ze świata „Rewolucji”, intrygującej i niezwykłej komiksowej krainy stworzonej przez Mateusza Skutnika. Krainy pełnej wybitnych jednostek i niesamowitych wynalazków, które mogą zmienić świat ale potrafią też zniszczyć swoich pomysłodawców. I choć najnowsza odsłona serii niezwiązana jest fabularnie z poprzednimi częściami, to pojawiają się w niej charakterystyczne dla tego świata motywy i tematy. „Dzień pierwszy” oraz „Dzień drugi” (bo tak nazywają się poszczególne historie), to więc opowieści o fantastycznych odkryciach, paradoksach wynikających z tych innowacji oraz przypadkowych sytuacjach mogących przekreślić genialne pomysły. Skutnik korzysta z tych samych składników i opowiada po raz kolejny na pozór tę samą historię, lecz zawsze stara się o świeże obserwacje i podsumowania. W albumie „Dwa dni” te starania wychodzą mu jednak połowicznie, bo mimo zgrabnego i świetnie spuentowanego „Dnia drugiego”, poziom całości zaniża pierwsza opowieść. „Dzień pierwszy” jest bowiem z początku sympatyczną, ale w rzeczywistości suchą zabawą formą, która pozostawia czytelnika obojętnym. Najnowsze „Rewolucję” są więc udaną, lecz jednodniową wycieczką.

Bartosz Sztybor



Rewolucje 5 – recenzja na komiksomanii


Kameralne rewolucje

autor: Kuba Oleksak

W październiku 2006 roku, po wydaniu przez Egmont “Syntagmy”, czwartego tomu “Rewolucji”, wszystko wskazywało na to, że jedna z najciekawszych serii komiksowych polskiego autorstwa, dobiegła końca. Po prawie czterech latach, jej autor, Mateusz Skutnik, wraca do zdawałoby się zamkniętego rozdziału swojej twórczości. Wraca z albumem “Dwa Dni”, który ujrzał światło dzienne na FKW.

Z dwóch historii zebranych w albumie opublikowanych nakładem wydawnictwa Mroja Press, jedna (“The Ordinary Day” powstały w 2003 roku) pierwotnie ukazała się na łamach jednej z antologii słoweńskiego “Stripburgera”. Natomiast druga opowieść, zatytułowana po prostu “Dzień Drugi”, to materiał premierowy. O jakości wydania sam autor wypowiada się w samych superlatywach. Rzeczywiście, pod względem edytorskim wszystko dopięte jest na ostatni guzik. Komiks prezentuje się naprawdę zacnie. Co ciekawe, jego cena została podana w złotówkach, oraz w… dolarach i euro. Autor i wydawcy nie kryją zamiaru wypuszczenia “Rewolucji” na światowe rynki. A jako, że “Dwa Dni” to komiks niemy, ma szansę się przebić. W świetle tych planów, szkoda tylko, że tytuł pozostawiony w języku polskim…

W porównaniu do poprzedniego cyklu, nowe “Rewolucje” są zupełnie innym komiksem. Czytelnicy, którzy spodziewają się podobnych historii mogą poczuć się po lekturze rozczarowani. W “Dwóch dniach” zabraknie kreślonych z wielkim rozmachem wielowątkowych opowieści o ludziach, którzy swoimi wynalazkami, skonstruowanych z matematyczną precyzją, zmieniali świat. Mimo, że da się zauważyć powtarzalność pewnych motywów, a estetyka pozostała ta sama, piąte “Rewolucje” bardzo odbiegają od tamtych historii. Mateusz Skutnik jeszcze bardziej splótł komiksową formę z treścią (przy czym niebezpiecznie otarł się o zarzut czczej zabawy formą) i skupił się na opowiadaniu historii o ludziach. Nowe “Rewolucje” to nie epickie powieści naukowe utrzymane w steampunkowym klimacie, tylko egzystencjalne etiudy. Kameralne, bardzo wyciszone, nie tylko przez brak dymków z tekstem, skupione na dwóch, bezimiennych bohaterach. Na ich namiętnościach, pragnieniach i dziwnych przypadkach, które są ich udziałem. Najnowszy komiks Skutnika jest blisko spokrewniony z dokonaniami autora, ukrywającego się pod pseudonimem Jason. Twórczość norweskiego komiksiarza jest przez jego gdańskiego kolegę po fachu znana i ceniona, więc myślę, że ten trop jest jak najbardziej słuszny.

Mateusz Skutnik może się upierać, że rysować nie umie, ale prawda jest taka, że to jeden z najsprawniejszych i najciekawszych twórców komiksowych, jakiego możemy podziwiać na naszym rynku. Oczywiście, do wysmakowanych grafik Jacka Frąsia czy kunsztu Krzysztofa Gawronkiewicz mu daleko, ale prace Skutnika utrzymane są w zupełnie innej estetyce. Jego nowe “Rewolucje” są mocno zakorzenione w stylistyce undegroundowej, nawet mimo ugładzenia ich pastelami. Siłą rysunków Skutnika nie jest ich, brzydko mówiąc, wygląd, bo nie są one ładne. Można się przyczepić szczegółów, krzywych linii, zaburzeń perspektywy, uproszczeń i niedokładności, ale moim zdaniem, wszystkie te “niedopatrzenia” mieszczą się w granicach konwencji, w jakiej operuje ich twórca. Rzecz w tym, że autor ma świadomość, że w komiksie najważniejsza jest narracja, płynność lektury, sposób rozpisania fabuły na kadry, umiejętne operowanie szczegółem, tak aby nie ginął na dalszym planie. I w tej materii trudno mu cokolwiek zarzucić, choć (w pewnym sensie) rysuje rzeczywiście “brzydko”.

Mam nadzieję, że “Dwa Dni” okażą się wstępem do kolejnej, wspaniałej przygody. Bo choć sam komiks jest dziełem raczej udanym i przynoszącym satysfakcję, muszę przyznać, że narobił mi apetytu na kolejną porcję “rewolucyjnej” lektury. Na razie, pozostaje mi powrót do pierwszego cyklu, ale mam cichą nadzieję, że Mateusz Skutnik nie poprzestanie tylko na jednym albumie, który okaże się wstępem do nowej serii.



Rewolucje 5 – recenzja w KaZet


Zdaniem genialnego fizyka Stephena Hawkinga podróże w czasie są jak najbardziej możliwe. Tyle tylko, że w przyszłość, co wiąże się z rozwojem technologii, a konkretnie z możliwością osiągnięcia prędkości bliskiej prędkości światła. Każdy zresztą zdaje sobie pewnie sprawę, że cofanie się w czasie mogłoby doprowadzić jedynie do szeregu paradoksów, co było i jest tematem fabuł wielu książek, filmów i komiksów. Autor serii „Rewolucje” również postrzega czas jako czwarty wymiar, a bohaterowie opowiadanych przez niego historii są w stanie przezeń podróżować, czego dowody znaleźć można między innymi w „Rentagenie” czy „Biegunie” z albumu „Monochrom”. „Dwa dni” także poruszają tę fascynującą problematykę.

Naprawdę nie sposób mówić o dwóch dość krótkich (dwadzieścia cztery plus trzydzieści dwie plansze) epizodach zawartych w tym albumiku bez niepotrzebnego zdradzania ich treści. Dość rzec, że doskonale wpisują się one w dobrze znaną rewolucyjną rzeczywistość, z tą drobną różnicą, że w ich przypadku mamy do czynienia z narracją prowadzoną jedynie za pomocą obrazu. Tak się składa, że „Dzień pierwszy” (pierwotnie zatytułowany „The ordinary day”) powstał dla międzynarodowego wydawnictwa „Stripburger”, co niejako sprowokowało autora do stworzenia komiksu w tym uniwersalnym języku.

Warto przy okazji wspomnieć, że „Dzień pierwszy” był jedynym kolorowym komiksem zamieszczonym w „Stripburgerze” z 2004 roku, co bez wątpienia jest swego rodzaju wyróżnieniem polskiego twórcy. Z drugiej strony format, w jakim został wydany ten zbiór, miał decydujący wpływ na rozmiar, w jakim komiks został namalowany – A6. W związku z powyższym, „Dzień drugi” został przygotowany w podobnej wielkości. Owszem, niewielkiego rozmiaru plansze nie dostarczają może tak wielu wrażeń estetycznych, co format A4 z albumów wydanych przez Egmont, lecz bronią się pod każdym innym względem.

Prawdę powiedziawszy, myślę że dyskusję nad wielkością albumiku wydanego przez Mroję Press można w tych okolicznościach najzwyczajniej w świecie odpuścić. Zdecydowanie ważniejsza jest treść komiksów, a w obydwu przypadkach mamy do czynienia z bardzo fajnie skrojonymi fabułami. Z drugiej strony nie jest tajemnicą, że jakość wydania „Dwóch dni” zachwyciła samego autora, więc i czytelnicy powinni być co najmniej usatysfakcjonowani.

Dla jednych wyłącznie przekartkowanie „Dwóch dni” wystarczy za lekturę. Inni być może będą mieli ochotę zajrzeć do nich częściej i na dłużej, co jest zdecydowanie bliższe moim preferencjom. Jeśli jednak ktoś odczuje niedosyt, niech wie, że Mateusz Skutnik planuje zaprezentować jeszcze kilka – prawdopodobnie pięć – pełnometrażowych albumów osadzonych w wykreowanej przez siebie rzeczywistości. A że podróże w przyszłość w żaden sposób nie przeczą prawom fizyki, może ktoś spróbuje zapoznać się z nimi wcześniej niż inni?

Jakub Syty

//–

Inne opinie

Albumik składa się z dwóch nowelek (zdrobnienia w pełni uzasadnione jeśli chodzi o wielkość książeczki). Pierwsza z nich była już wydana w 2004 roku „Miniburgerze#13” (jako dodatek do Stripburgera#38). Jest to całkiem zakręcona historyjka, taka jakie właśnie polubiliśmy w „Rewolucjach”. Można ją interpretować na różne sposoby. Drugie opowiadanie jest całkiem świeże, parę stron dłuższe i scenariuszowo znacznie prostsze – przez co dla mnie gorsze. Całość jednak wydana bardzo ładnie z twardą oprawą na kredowym papierze powinna zadowolić największych malkontentów. Jedynym minusem jest szybkość z jaką można zapoznać sie z tymi historiami – 15 minut i po sprawie. „Rewolucje” mają jednak to do siebie, że często się do nich wraca… Polecam więc zakup tego tomiku.

Robert Góralczyk



Rewolucje 6 – quay sketches




etos komiksiarza vs etos prowadzącego wywiad


ignition:

 

# Redakcja Kartona

hahahahaha http://www.tvnwarszawa.pl/1653120,komiksowy_przewodnik_po_stolicy,bawsie.html

 

# Robert Sienicki

http://bit.ly/98VJOf Asu się buja z Obuchowiczem, TVN pimpuje Przewodnik, a sprytną złotą kaczkę to ja rysowałem. LANS!

 

flame:

 

# Mateusz Skutnik

No to zachowałeś spokój, ja bym tego faceta zamordował tam na miejscu na wizji. To by była dopiero reklama festiwalu że hej… Oczywiście zamordował w przenośni. W tygodniu morduje, w sobotę daje autografy, zapraszamy. Że już nie powiem że jakiś totalnie z czapy Obuchowicz. Siedzi dwóch komiksiarzy i ktoś z czapy, to porozmawiamy z tym trzecim.

 

# Maciej P

Lepszy Bartosz Obuchowicz (kurwa, LOL!!!) od Tomasza Karolaka.

 

# Mateusz Skutnik

No właśnie nie, nie lepszy. Jeszcze sie ubrał jak matoł w czapke, szkoda że nie daszkiem do tyłu – wstrzeliwując się w stereotyp komiksiarza. Czyli debila. Bo to taki hiphoper tylko durniejszy, bo czyta kolorowanki dla dzieci.

 

# Robert Sienicki

Ciekawe czy Obuchowicz taki fan i wpadnie na Festiwal. Mnie zachowaniem wkurwiał. Nie to co nasz Asu. Klasa!

 

# Mateusz Skutnik

Tak, Asu pokazał spokój poważnego człowieka. Ale na przyszłość – jak ktoś mi jeszcze raz zada pytanie czy to się czyta czy ogląda to przerywam wywiad. Wystarczy. To oni potrzebują nas żeby zapełnić ramówkę, a nie my ich.

 

# Robert Sienicki

“Czy to się czyta czy ogląda?” jest nowym “czy komiks jest sztuką?”.

 

# Mateusz Skutnik

Nie. To nie jest nowe. Te dwa pytania idą w parze. Od zawsze…

 

# kaerel

Raz mi się udało przerwać wywiad. Przez pytanie, które mnie trzepnęło mocniej niż: czy komiks jest sztuką. Kazałem typowi użyć googla i się rozłączyłem. Oddzwonił ten sam a jakże inny człowiek już.

 

# Maciej P

A jakie to było pytanie?

 

# kaerel

Czy ja piszę i rysuję i czy to mój pierwszy komiks i skąd biorę pomysły. Pytał mając przed oczyma okładkę Łaumy.

 

# Mateusz Skutnik

Właśnie o to chodzi. Pokazać tym typom że ignorancji nie tolerujemy. Jak Waglewski.

 

# Redakcja Kartona

Spodziewałem się takiego ciosu i jak mantrę na krześle charakteryzatorek powtarzałem to o tej muzyce, że jest dla dzieci.

 

# Mateusz Skutnik

Wiesz gdzie problem? Że my się spodziewamy ciosów. A nie normalnego wywiadu. No i małpka obok w czapce fika. I czyta x-menów.

 

# Redakcja Kartona

Coż, nas to irytuje, ale przeciętny wacuś oglądający tvn serio myśli, że komiksy to tylko dla dzieci. Póki codziennie z tv nie będzie waliło komiksiarzami i nie będa oni w tańcu z gwiazdami, to pytanie będzie wracać i nie wskoczymy na wyższy poziom wywiadów w mediach masowych. PS: co do stroju Obuchowicza – ja miałem skarpety z Kaczorem Donaldem.

 

# Mateusz Skutnik

Ciekawe czy jak na wywiad przychodzą matematycy to też dostają na twarz pytanie: ile to jest 2+2? A obok siedzi dziecko z podstawówki i mówi: ja lubię dodawanie!!!!

 

# kaerel

Nie. Mają klasycznie: “czy matematyka jest przydatna w życiu codziennym?” myślę, że matematycy wtedy toczą pianę.

 

# Mateusz Skutnik

Dochodzimy do sedna. Każda grupa zawodowa ma takie pytanie przy ktorym toczy pianę a wywiadowcy (bo to przecież nie dziennikarze) są po prostu ignorantami. Nie da się wiedzieć wszystkiego o wszystkim, Więc oni nie wiedzą nic o niczym. To takie klasyczne podejscie do wywiadu niby z punktu widzenia dobiorcy który nic nie wie. Że tłumacz mi co to komiks jakbyś tłumaczył telewidzom. Ale oni nie udają że nie wiedzą dla dobra konwencji, oni naprawdę nic nie wiedzą. Na tym styku udawania że się nie wie i prawdziwej niewiedzy leży pies pogrzebany.



Rewolucje 5 unpacking


rew5_paczka_01

rew5_paczka_02

rew5_paczka_03

rew5_paczka_04

rew5_paczka_06

rew5_paczka_05

rew5_paczka_08

rew5_paczka_07

rew5_paczka_09

rew5_paczka_10


« Previous PageNext Page »