Wyznania… recenzja w Gazecie Wyborczej


kantor_okladka100Gazeta Wyborcza Trójmiasto 25-05-2006

Wyznania Właściciela Kantoru

Ukazał się powstały już kilkanaście miesięcy temu komiks Mateusza Skutnika ‘Wyznania właściciela kantoru’. Scenariusz napisał Jerzy Szyłak, najbardziej znany teoretyk komiksu w Polsce.

Właśnie ukazało się kolejne dziełko coraz bardziej popularnego i cenionego gdańskiego rysownika komiksowego Mateusza Skutnika. Do tej pory znany był on przede wszystkim za sprawą cyklu ‘Rewolucje’ – nastrojowego, nostalgicznego, rysowanego łagodną kreską i ciepłymi, miękkimi kolorami. Refleksyjny, choć nie pozbawiony sarkazmu, czarno-biały album ‘Blaki’ pozwolił nieco inaczej spojrzeć na tego wszechstronnego rysownika, ale nie odbiegał zbyt daleko od stylu ‘Rewolucji’.

Tym razem Skutnik prezentuje się z zupełnie innej strony – graficzny wyraz ‘Wyznań właściciela kantoru’ ma się nijak do wcześniejszych prac tego autora. Rysunki w tym niewielkim albumie są świadomie niedbałe, uproszczone, niemal prymitywne. Poszczególne postacie przedstawione są dość schematycznie, a cały drugi plan składa się zwykle z kilku zaledwie kresek.

Wygląda to na świadomy zabieg, dobrze pasujący do scenariusza Szyłaka. Bo ten ceniony znawca komiksu, jeden z nielicznych w Polsce naukowców na poważnie zajmujących się tą niedocenioną dziedziną sztuki, jak zwykle – ma już kilka tego typu dokonań na koncie – stworzył scenariusz, w którym ostentacyjnie o nic nie chodzi. Zresztą w kilku autotematycznych refleksjach, zawartych między kadrami komiksu, niemal kokieteryjnie się do tego przyznaje. Głównym tematem tego albumu jest ogromna chuć tytułowego bohatera, który – choć zaspokaja ją wielokrotnie i na różne, czasem dość wymyślne, sposoby – jakoś nie może znaleźć spełnienia i ukojenia.

Niby jest pełnokrwisty bohater – tytułowy właściciel kantoru, niby jest dość bierna, ale wyrazista postać drugiego planu – jego wspólniczka. Ale tak naprawdę cały komiks obraca się wokół tego, co główna postać nosi w majtkach.

Dla jednych: prostacki i wulgarny, dla innych: bezpretensjonalny i śmiały obyczajowo, jedno jest pewne – to nie jest komiks dla wszystkich. Niestety, nie jest to też dzieło, które ma szansę wzmocnić pozycję Skutnika pośród polskich autorów komiksowych.

Przemysław Gulda



Alicja: recenzja w KaZet


‘Nasza świadomość wszystkich nas przemienia w tchórzy’

Wydaje się, że świadomi swojego jestestwa bardzo często jesteśmy nazbyt ograniczeni, by móc wyobrazić sobie rzeczy, które przekraczają nasze pojęcie o otaczającym świecie. Trudno nam przekroczyć granicę realizmu i zanurzyć się w zupełnie irracjonalną rzeczywistość, która rządzi się zupełnie innymi prawami. Można powiedzieć, że niejednokrotnie boimy się wkroczyć w nieznane sobie wymiary, dalecy jesteśmy od podjęcia ryzyka marzeń na jawie, ponieważ znajduje się to poza naszą świadomością. Cytat zaczerpnięty z ‘Hamleta’, lecz obecny również w przedstawianym komiksie, bardzo dobrze pasuje do historii znanej z ‘Alicji w Krainie Czarów’. Tak się bowiem składa, że dziecko zupełnie inaczej odbiera świat, inaczej go interpretuje, potrafi bez chwili wahania odważyć się na rzeczy, które dorosłego przyprawiają o uczucie zmęczenia i wywołują zimny pot na plecach. Niech każdy z nas zastanowi się, jak zachowałby się trafiając do egzotycznej krainy, uświadamiając sobie, że to wszystko, co widzi wokół niego bliskie jest absurdu i zupełnie nie pojmuje tego, co się dzieje, tym samym nie może opierać się na zdobytym przez całe życie doświadczeniu. Czy nie stchórzylibyśmy? Alicja, jaką wszyscy doskonale znamy, to niewinne dziewczę, które w pogoni za śpieszącym się białym królikiem trafiło do bajkowego, acz wcale nie tak znowu pięknego świata rządzącego się nieco odmiennymi prawami, niż nasz. A gdyby tak Alicja, miast małą dziewczyną, była dorosłą policjantką ze świata przyszłości… A gdyby tak biały królik, miast białym królikiem, był wynaturzonym bandziorem… A gdyby tak Wonderland, miast krainą dziwów, był ohydnym miejscem zsyłki odmieńców i mutantów… Historia, u której podstaw leżą takie oto fakty zrodziła się w wyobraźni Jerzego Szyłaka. Jej wizualizacją zajął się Mateusz Skutnik. Efekt jest zadowalający, choć przyznam szczerze, że na pierwszy rzut oka trochę przeraża. Ale nikt chyba nie spodziewał się po tym scenarzyście grzecznej historii, natomiast solidnego scenariusza na pewno tak, a tym raczej nie powinien się rozczarować.

Świat, w który zabiera czytelnika Szyłak to świat brutalny, świat nieładny, ale jednocześnie na tyle przewrotny, że można usłyszeć w nim kwestie z hamletowskiego monologu. Owszem, jest w tej historii przemoc, jest w niej erotyka, jest w niej wreszcie solidna dawka surrealizmu, ale nie jest to historia tylko i wyłącznie brudna, choć na taką w pierwszej chwili może wyglądać. Oczywiście, przeważa w niej brutalność, niewątpliwie ku uciesze czytelników poszukujących tego typu rozrywki, ale to nie wszystko. Mam wrażenie, że Szyłak nie tylko chce zabawić czytelnika, serwując dobrze zmiksowaną mieszankę przygody, krwi oraz gwałtu, lecz chce mu jednocześnie podsunąć pod nos pewne treści, które uważa za istotne, warte odświeżenia, reinterpretacji. Myślę, że autor nie chciał, by jego komiks był jednowymiarowy i w tej jednowymiarowości postrzegany jako mało estetyczny i cokolwiek perwersyjny.

Rysunki Mateusza Skutnika z ‘Alicji’ są poniekąd mieszanką tego, co oglądać możemy w ‘Morfołakach’ i ‘Rewolucjach’. Dobrana stylistyka pasuje do wykreowanego świata imitującego futurystyczny Wonderland. Szkaradne postacie, wśród których gdzieś w tle odnaleźć możemy ludki z ‘Rewolucji’, dobrze pasują do budowanego w tej historii klimatu. Na ich tle wyróżnia się tytułowa bohaterka, rysowana trochę inaczej, a poprzez to prezentująca się jako osoba jakby nie z tej bajki. Dodam jeszcze, że ‘Alicja’ nie jest komiksem czarno-białym. Właściwie dominują w nim odcienie koloru niebieskiego, wzbogacone miejscami o czerwień – krew. Tym samym albumik posiada wyjątkowy nastrój.

Nie byłoby chyba nadużyciem stwierdzić, że już sam fakt, iż komiks napisany przez Jerzego Szyłaka nawiązuje do tak niesamowitego dzieła, za jakie przecież uznaje książkę Lewisa Carrolla, czyni go wartym uwagi. Nie mniej, ‘Alicja’ broni się sama, nie trzeba wcale bawić się jakieś przesadzone porównania, poszukiwać niezliczonych paralel i analizować ich znaczenia, żeby dojść do wniosku, że jest to historia ciekawa, dobrze napisana. Na pewno nawiązanie do kanonu jest niekonwencjonalne, twórcze i wyraziste, co zresztą doskonale podkreśla sposób, w jaki zostało zilustrowane, lecz historia z ‘Alicji’ Szyłaka i Skutnika żyje swoim życiem. Uważam, całkiem świadomie zresztą, że warto się z nią zapoznać.

Jakub Syty
Magazyn Kazet nr 39, czerwiec 2006



Alicja: recenzja na BelowRadars


alicja_okladka100Alicja

O komiksach Mateusza Skutnika pisać mi nie jest łatwo. Nie jest żadną tajemnicą, że znamy się z Mateuszem i od czasu do czasu robimy wspólnie komiksy (mało tego, wygląd serwisu jest w 50 procentach jego zasługą). Podobnie sprawa ma się z profesorem Szyłakiem, który obecny jest na stronach belowradars.com od początku istnienia tej strony. Wybaczcie te zbyt długie wstępy, ale wbrew popularnym ostatnio ‘trendom’ w komiksowej publicystyce chciałbym od razu przerwać wszelkie spekulacje na temat obiektywności moich opinii o ‘Alicji’ autorstwa Jerzego Szyłaka i Mateusza Skutnika. Bo o komiksie chciałbym wam co nieco opowiedzieć.

Jak pisze we wstępie Jerzy Szyłak, ‘Alicja w krainie czarów’ to jeden z tych tytułów, które wręcz domagają się opowiadania wciąż od nowa. Znam wiele wersji tej historii, ‘Alicja’ wg Szyłaka ma tę przewagę nad innymi interpretacjami, że jest zupełnie różna od tego co czytałem do tej pory.Autor ‘Szminki’ miał zamiar odrzeć przygody Alicji, jak sam napisał we wstępie, z elementów onirycznych. Zgodnie z tym co sam napisał w jego zamierzeniu historia ta nie miała być opowieścią o śnie, z którego bohaterka powoli się budzi i otrząsa. Rzeczywiście w kontekście tego komiksu nie można mówić o śnie, z którego powoli budzi się Alicja. To, co ją spotyka nie jest zwykła senną marą, to długi koszmar, bardzo brutalny i logiczny w swojej paskudnej brutalności. Patrząc na dotychczasową prace Szyłaka zupełnie nie dziwi fakt, że jego wersja klasycznej opowieści Lewisa Carolla to po prostu splatterpunk w najlepszym wydaniu. Zaraz po ‘Szmince’, historia Alicji to najlepszy z dotychczas opublikowanych scenariuszy Szyłaka. Przede wszystkim ze względu na czystość, ład i logikę świata przedstawionego. Jeżeli kogoś dziwi, że komplementuje zaletę, która w każdym przypadku powinna być podstawą jakiejkolwiek opowieści, przypominam z czym mamy do czynienia. ‘Alicja w krainie czarów’ jest utworem trudnym w odbiorze, natomiast dla interpretatora czy też reinterpretatora odgrzebanie się w ilości wątków, myśli i sensów tej historii jest często rzeczą nie do przeskoczenia. Szyłakowi ta trudna sztuka wyszła doskonale. Przy czym stworzył on historię nową i w pełni autonomiczną, a jednocześnie wierną oryginałowi. Niestety za dobrze skonstruowanym scenariuszem nie idzie w parze rysunek. A w każdym razie nie na każdej z 64 stron komiksu. Komiks ten powstawał długo, na styku dwóch różnych skutnikowych komiksowych kreacji – ‘Morfołaków’ i ‘Rewolucji’. Niestety od pierwszych stron do połowy komiksu, Skutnik zdaje się nie móc zdecydować, w którą rysunkową stronę pójść, czy jeszcze w stronę sprawdzonej konwencji ‘Morfołaków’ czy już nową zupełnie ‘rewolucyjną’. To, co można Mateuszowi zarzucić to brak zdecydowanego konceptu na komiks jako całość. Praktycznie jedynie w końcowych scenach batalistycznych widać, że rysownik (być może w końcu) wie dokąd zmierza. Dla odbioru stworzonej przez Jerzego Szyłaka opowieści, rysunki Mateusza pełnią rolę o tyle ważną co zbyt małą. Ilustrują scenariusz i tylko w połowie wspólnie go opowiadają. Muszę przyznać, że powyższy zarzut jest trochę na wyrost. Gdyby ‘Alicja’ była pierwszym komiksem Mateusza Skutnika pewnie piał bym z zachwytu nad nowym talentem. Parafrazując pewne powiedzenie – jesteś tak dobry jak twój ostatni komiks i mając przed oczami plansze do nowego tomu ‘Rewolucji’, który miałem szczęście zobaczyć, mogę powiedzieć, że z ocenami talentu Skutnika poczekam do premiery czwartej części jego flagowej serii.Póki co mamy niezgorszą ‘Alicję’. Kupić ją i przeczytać na pewno warto.

Karol Konwerski



Alicja


alicja_0

scenariusz: Jerzy Szyłak | rysunki: Mateusz Skutnik

przykładowe plansze | sample pages

 

Są opowieści, które można opowiedzieć tylko w jeden, określony sposób i takie, które wręcz domagają się opowiadania wciąż od nowa. Na przykład trudno mi sobie wyobrazić, by ktoś chciał napisać nową wersję „Pana Tadeusza” (chociaż pamiętam o tym, że Juliusz Słowacki pisał dalszy ciąg tego poematu), ale wcale się nie dziwię pisarzom, którzy tworzyli własne wersje opowieści o Odyseuszu, wiem, czemu Loisel narysował „Piotrusia Pana” i dlaczego kolejne opowieści o Draculi tak bardzo między sobą się różnią. W owym podejmowaniu na nowo trudu opowiadania historii doskonale znanej nie ma nic z braku szacunku wobec pierwowzoru. Wręcz przeciwnie. Jest to raczej próba zajrzenia pod podszewkę, zobaczenia, co naprawdę kryje się tam, w głębi, za rogiem, w mrocznym zakamarku, w piwnicy domu na wzgórzu lub w tych krzakach, co na pozór tylko stoją i szumią na wietrze…

W mojej bibliotece są dwie książki, do których chciałbym wracać i wracać, i wracać. I w tych powrotach wcale nie przeszkadza mi fakt, że obie zostały już przerobione na wiele możliwych i niemożliwych sposobów przez całkiem liczne grono osób, kierowanych podobnymi do moich motywami. Jedna z nich to „Hamlet”, który jest dla mnie historią zabawną, nasyconą fajerwerkami dowcipu, pełną przewrotnej ironii, której ukoronowaniem jest tragiczny koniec. Drugą jest „Alicja w Krainie Czarów”, którą zawsze uważałem za historię dość przerażającą…

Za „Alicję w Krainie Czarów” zabierałem się dwukrotnie. Za pierwszym razem było „po bożemu”, dla dzieci i bez sennych koszmarów. Jak mi poszło za drugim razem, możecie się przekonać czytając komiks…

Kiedy pisałem scenariusz „Alicji”, nie istniała jeszcze gra „Alice”, istniał natomiast magazyn „Heavy Metal”, pełen historii fantastycznonaukowych, scen brutalnych, biuściastych kobiet. To z oglądania komiksów Corbena, Druilleta i – przede wszystkim – Moebiusa narodziła się ta wersja „Alicji”. Od początku wiedziałem, że Alicja będzie dorosła, bo nie umiałbym wrzucić dziecka (nawet wymyślonego i tylko narysowanego) do świata, w którym grasują Szalony Kapelusznik, obłąkany Kot z Cheshire i skłonna do obcinania głów Królowa Kier. Inną rzeczą, o której wiedziałem od początku, było to, że nie będzie to opowieść o śnie, z którego bohaterka na końcu się obudzi i otrząśnie. Wyrzuciłem więc to, co zbyt jednoznacznie wiązało się z onirycznym charakterem oryginału. Z niejakim żalem skonstatowałem, że nawet w tym dziwnym świecie, w jakim umieściłem akcję, nie ma miejsca dla Pana Gąsienicy. Na zwolnione przez niego (i parę innych osób oraz zdarzeń) miejsce wprowadziłem trochę innych, dziwnych rzeczy z „Hamletem” włącznie. A potem oddałem scenariusz w ręce rysownika… Dla scenarzysty komiksowego oglądanie kolejnych plansz dzieła, które sam napisał, jest doświadczeniem przedziwnym: traumatycznym i budującym zarazem. Traumatycznym, bo na planszach nic nie wygląda tak, jak sobie wymyślił. Budującym – bo wszystko wygląda lepiej niż sobie wyobrażał. Mój scenariusz do „Alicji” był bardzo skrótowy, czasem były to tylko zapisy dialogów lub jednozdaniowe informacje o tym, co na rysunku się dzieje. A rysunki Skutnika są szalenie precyzyjne i zbudowane ze szczegółów, o których istnieniu nie miałem pojęcia, kiedy pisałem scenariusz. Kiedy na nie patrzę, podejrzewam, że „Alicja w Krainie Czarów” Lewisa Carrolla zajmuje w bibliotece Mateusza miejsce szczególne, może nawet honorowe.

Jerzy Szyłak (wstęp do komiksu Alicja)

  • Wydawnictwo: Timof
  • Data wydania: maj.2006;
  • Liczba stron: 64;
  • Format: B5;
  • Oprawa: miękka;
  • Papier: kreda 115 g;
  • Druk: kolorowy;
  • Dystrybucja: sklepy specjalistyczne;

Recenzje:



Blaki: piłka


antologia_football

blaki_pilka_1

blaki_pilka_2

blaki_pilka_3

blaki_pilka_4



wywiad dla polter.pl; III/2006


Przyszłość prosta jak drut

Licząc od zeszłej wiosny, od poprzednich WSK, nie był to chyba dla Ciebie najgorszy rok? Jak byś go ocenił?

Szczerze powiedziawszy nie sięgam pamięcią tak daleko. Muszę sobie przypomnieć co i jak. *zagląda na swoją stronę* Rewolucje: Monochrom w marcu, Morfołaki tom 2 w kwietniu i Blaki w październiku. Moja ocena roku: może być. Na razie udaje mi się utrzymać średnią trzech albumów rocznie, w 2006 prawdopodobnie będzie nie inaczej, ale to już ostatni rok takiego dobrodziejstwa. Wszystkie albumy z szuflad już zostały wygrzebane. No może udałoby się jeszcze sklecić jeden tom Morfołaków, ale poza tym to już wszystko. Teraz już tylko nowe Rewolucje wchodzą w grę.

Czyli średnia na rok nieco spadnie? Czy to oznacza, że w tym roku poza Wyznaniami zobaczymy – o ile w ogóle – tylko Rewolucje? Myślisz o jakichś nowych projektach?

Średnia spadnie dramatycznie, no i bardzo dobrze, rynek został przesycony komiksami Skutnika. Wystarczy na razie. Jakoś spokojnie Rewolucje po jednym tomie rocznie i to wszystko. Trochę jest ciśnienie żeby jednak zrobić drugi tom Blakiego, ale to odległe plany. A z szuflady to jeszcze pozostaje Alicja, na wydanie której są pewne widoki i to nawet pokaźne.

Zaczęto wymieniać Cię obok Krzysztofa Gawronkiewicza jako najciekawszego polskiego rysownika. Czujesz się dobrze w różnych estetykach?

Hm, to wymienianie to chyba tylko jak jesteśmy razem na jakiejś wystawie i podają spis autorów. Nie przypominam sobie żeby mnie wymieniano w innych okolicznościach koło Krzysztofa niż te powyższe. Poza tym określenie najciekawszy czy mniej ciekawy to kwestie bardzo subiektywne tego, kto wydaje taki osąd. Rysowników w ogóle nie powinno się porównywać ani systematyzować. Co do różnych estetyk – prawdopodobnie czuję się dobrze, ponieważ bez trudu przychodzi mi zmiana estetyki na taką, która pasuje do konkretnego scenariusza. Wystarczy zajrzeć do tomów nie powiązanych ze sobą serii, np. porównać Rewolucje i Wyznania Właściciela Kantoru.

Twoje komiksy raczej nie trafią w masowe gusta. Sporo w nich filozoficznych akcentów, a i w rysunku nie stronisz od eksperymentu. Bardziej “mainstreamowe” klimaty w ogóle Cię ciągną?

A jest u nas coś takiego jak mainstream polskiego komiksu? W sensie – robionego przez Polaków? Mainstreamowe klimaty mnie ciągną jak najbardziej, ale nie w komiksach. Zajmuję się tworzeniem gier we flashu, rzesze zadowolonych graczy z całego świata zaspokajają moją potrzebę mainstreamowego sukcesu w zupełności. Nakłady komiksów wypadają przy tym blado, ale ja robię komiksy dla czystej przyjemności podzielenia się z czytelnikiem historiami, które mi chodzą po głowie (lub po głowach moich scenarzystów). Nie ma ciśnienia na sukces. Nie muszę na tym zarobić i nie muszę stać się sławnym dzięki komiksom. W sensie – nie potrzebuję tego by dalej tworzyć. Więc jest ok.

Załóżmy, że mainstream to coś, co nie ma ostrych granic. Utwór do niego należy albo nie, ale jakiejś miary “mainstreamowości” (chyba że opartej na wynikach sprzedaży) wyznaczyć się nie da. Na pewno jednak ważna jest łatwość odbioru, oparcie na oczywistych związkach przyczynowo-skutkowych, w miarę realistycznym rysunku. Tymczasem Twoje komiksy wymagają zazwyczaj wysiłku i odnalezienia logiki, która rządzi fabułą. Zastanawiam się, na ile “leżałoby” ci zrobienie komiksu typu – co by daleko nie szukać – Thorgala? Czy takie wycieczki w ogóle Cię pociągają?

Aktualnie nie interesują mnie takie komiksy. Nie interesuje mnie realistyczny rysunek ani łatwość odbioru. To wszystko już jest w morzu innych komiksów wydawanych w naszym kraju.


Rewolucje, czyli seria, która zjednała Ci chyba największe (wraz z Blakim) uznanie, wydaje się zmieniać. Czy Ty również dostrzegasz ewolucję w Rewolucjach?

Sprecyzuj, co to znaczy, wydaje się zmieniać. Rewolucje zmieniają się cały czas na wielu frontach, tylko nie wiem, który masz na myśli.

Odnoszę po prostu wrażenie, że trzeci tom Rewolucji różni się od poprzednich. Czy – w Twoim odczuciu – w trakcie tworzenia serii coś się zmieniło w Twoim podejściu do niej, w rysunku, w sposobie prowadzenia scenariusza?

Drugi tom różni się od pierwszego, a trzeci różni się od drugiego. Każdy jest inny. W moim podejściu mogło się zmienić tylko tyle, że pierwsze dwa tomy były rysowane do szuflady, a trzeci do druku w Egmoncie. To są zmiany bardziej psychologiczne samego procesu wymyślania i rysowania komiksu, raczej niedostrzegalne z punktu widzenia twórcy. Mówiąc krótko – to są po prostu inne historie trochę dokładniej narysowane. Poza tym Parabola była namalowana w 1998 roku, Monochrom w 2004, to sześć lat różnicy, zmiany stylu rysowania są nieuniknione.

Czy w czwartym tomie dojdzie do jakieś rewolucji?

No do tego to wszystko zmierza. Mocne zakończenie kilku przewijających się we wcześniejszych tomach wątków plus znaczące zmiany techniczne wykonania rysunku i rozkładu strony powinny złożyć się na mocno rewolucyjny album. Od strony scenariuszowej jest to pierwszy tom rewolucji, który operuje jedną historią na 46 stronach. Choćby tutaj już mamy coś nowego i w miarę rewolucyjnego dla tej serii.

Na Warszawskich Spotkaniach Komiksowych ukażą się “Wyznania właściciela kantoru” do scenariusza Jerzego Szyłaka. Zapewne rysowanie dla największego komiksowego autorytetu naukowego w Polsce samo w sobie było atrakcyjną perspektywą, ale co w samym tekście Cię zainteresowało?

Wyznania Właściciela Kantoru to nie pierwsza nasza wspólna produkcja, wcześniej powstał 60-stronicowy kolorowy album Alicja, to było ciężkie wyzwanie. Kantor przy tym wypada jak spacer po parku wiosenną porą i zresztą taki też jest. Pierwsza historia albumu WWK powstała na zamówienie KKK do numeru o seksie bodajże. Komiks nie przeszedł krakowskiej weryfikacji i zapewne wylądowałby w szufladzie, ale Jerzy dopisał brakujące 41 stron tak, żeby powstał album. W tekście zainteresował mnie ostry humor słowny, który już na pierwszej stronie albumu daje czytelnikowi mocnego kopa. Na szczęście Jerzy jest scenarzystą otwartym, daje dużo swobody rysownikowi, nie miał nic na przeciwko groteskowym przedstawieniom postaci w komiksie. Mnie zaś bawiło tworzenie komiksu operującego mocnym konfliktem na linii rysunek – ciężar gatunkowy tekstu. To prawda, przy wybieraniu plansz do press paku musiałem się mocno napocić by znaleźć takie bez gołych członków, tyłków bądź innych sprośności, ale umówmy się – to wszystko jest narysowane z przymrużeniem oka, to jest parodia komiksu erotycznego, parodia, w którą Jerzy potrafił wcisnąć mnóstwo humoru i ciętych aluzji do życia tamtego okresu.

Zanosiło się na to, iż Alicji mieliśmy się nie doczekać. Tymczasem sam mówisz, że jednak może się uda. W czym leżał problem z wydaniem tego komiksu?

Doczekamy, doczekamy. Problemu jak się okazuje nie ma, o ile znajdzie się odpowiedniego chętnego wydawcę. Alicja leżała przez lata odłogiem czekając na bardziej wiążącą decyzję jednego z wydawców, ale upłynęło w międzyczasie już tyle lat, że sprawa się przedawniła. Nowy wydawca jest zwarty i gotowy, więc powinno pójść gładko.

Czy jest to ten sam wydawca, który przez jakiś czas krył się z chęcią wydania Yoela?

Nie, wydawcą Alicji będzie najprawdopodobniej Timof i cisi wspólnicy, czyli ten sam który wydał Blakiego i Wyznania Właściciela Kantoru. Problem polega na tym że Alicja to album 60-stronicowy kolorowy, więc wydatek dla wydawcy większy.

Po całej tej rozmowie, nie wiem dlaczego, czuję lekkie przygnębienie. Można odnieść wrażenie, że Mateusz Skutnik planuje krótkie wakacje od komiksu. Nie chcesz się wypalić, czy też w tej chwili realizujesz swój twórczy zapał w czymś innym, np. w grach, o których mówiłeś?

Po całej rozmowie nie wiem, czemu czujesz lekkie przygnębienie. Ja mam wręcz przeciwne nastawienie do robienia komiksów. Wreszcie wygrzebałem się ze strefy robienia kilkunastu rzeczy naraz, przyszłość komiksowa jest jasna i prosta jak drut. Nareszcie dochodzę do modelu rysowania komiksów, który od zawsze mnie interesował, czyli stworzenie jednego albumu rocznie. Tylko Rewolucje (i paski z Blakim na marginesie).

Czuję się zatem podniesiony na duchu. Tradycyjne pytanie na koniec. Czy masz jakiś komiks, który sprawił, iż Twoja świadomość (świadomość czegokolwiek) przeszła rewolucję i do dziś uważasz go za dzieło, które miało i wciąż ma na Ciebie największy wpływ?

Nie. Nie mam takiego komiksu, który by sprawił, że moja świadomość czegokolwiek przeszła rewolucję. Jest książka. Komiks i okolice pornografii Jerzego Szyłaka. Pamiętam jak dziś dzień, w którym otworzyły mi się oczy na to, jak wiele można w komiksie zawrzeć poza zwykłym “dzianiem się” i, z drugiej strony, jak wiele wnikliwy inteligentny czytelnik jest w stanie z komiksu wydobyć.

Autor: Maciej ‘repek’ Reputakowski



Der Polnische Comic – Lipsk exhibition


lipsk_01

lipsk_02

lipsk_03

lipsk_04



Wyznania Wlasciciela Kantoru


kantor_0

przykładowe plansze | sample pages

Scenariusz: Jerzy Szyłak;
Rysunki: Mateusz Skutnik;

  • Wydawnictwo: Timof;
  • Data wydania: 25.03.2006;
  • Liczba stron: 52;
  • Format: 17,5 x 25 cm;
  • Oprawa: miękka z obwolutą;
  • Papier: kreda 115 g;
  • Druk: czarno-biały;
  • Dystrybucja: sklepy specjalistyczne;
  • Nakład: 400 egzemplarzy numerowanych;

Recenzje:



Polar Jump


polar jump

play this game

The squirrel goes glacier gallivanting in this sequel to the ever popular Tribal Jump brought to you by 2DPlay.com. Jump from glacier to glacier while dodging animals to reach home as quick as you can. Collect as many spear heads as possible to maximize your score.



Roman Rumble


game_roman_rumble

play this game

Roman Rumble is another game from the squirrel family.This time the squirrel travels to Rome on a quest to discover the ancient orders of Roman architecture. In this game you will have to guide the squirrel through 3 orders of Roman architecture – Doric, Ionic and Corinthian, while collecting ancient Roman coins and vases. Use the mouse cursor to walk the squirrel left and right. Left click to jump and tumble-leap over the gaps in the pillars and to dodge the daggers and spiky spirals. Collect the roman coins – they will give you more points and time.

Good luck.


« Previous PageNext Page »