Rewolucje reset
October 10, 2014
Zmiany, zmiany, zmiany.
Plan był w miarę prosty: namalować album do grudnia, wydać na gwiazdkę – profit i sława. Jednak niespodziewanie okazało się, że gwiazdkowy komiks wypadałoby skończyć przed grudniem, w sumie to na początku listopada, więc czasu zostało niewiele. Teoretycznie taki termin byłby do zrobienia, ale dwa czynniki zaważyły nad tym, że tak się jednak nie stanie.
1. Po rozpoczęciu prac, jakoś pod koniec września, zakładałem że zrobię po bożemu, jak Rosiński w Thorgalu, 46 stron i fajrant. Jednak po kilku pierwszych stronach stało się jasne, że raczej nie zmieszczę się w tej liczbie stron. Tak powiedzmy jest 50% szans że się zmieszczę. W tym momencie ten termin listopadowy już trochę pada na pysk. Drugi punkt kładzie go na deski.
2. Po zrobieniu siedmiu plansz NAGLE okazało się, że wszystkie są, co tu dużo mówić, słabe. Wygląda na to, że nie wstrzeliłem się z gamą kolorów oraz że traktuję kontur zbyt dokładnie, zachowawczo, jak 20 lat temu. A przecież nie o to chodzi. Gryzłem się z tą myślą przez jakiś czas, zasięgałem rad mędrców (żony) i w końcu wyszło, że trzeba to wszystko wywalić do kosza i zacząć od nowa. Termin listopadowy już kompletnie odpada.
Tak więc kolejne Rewolucje pojawią się dopiero na targach książki w Warszawie. W sumie ciężko mi znaleźć złe strony takiego przesunięcia premiery. W maju ten komiks będzie dłuższy i lepiej namalowany, ja zaś nie muszę teraz napieprzać po nocach byle tylko zdążyć. Fakt, oznacza to że w tym roku nie będzie Rewolucji, ale w tym roku był już Blaki 4, więc w świetle planu “1 album rocznie” jestem czysty jak łza.
Na marginesie – taka sytuacja zdarzyła mi się wcześniej tylko jeden jedyny raz, przy rozpoczęciu prac nad albumem Rewolucje na Morzu. Wtedy zdaje się byłem bardziej radykalny, już po pierwszych czterech planszach stwierdziłem że to syf i trzeba to wywalić i zrobić od nowa. Dzięki temu album ten wygląda jak wygląda i jest najdłuższą historią jaką kiedykolwiek namalowałem. To wróży dobrze temu nowemu, właśnie zresetowanemu albumowi.
Szczerze mówiąc spadł mi kamień z serca, bo jednak krótkie terminy to zło wcielone. Jak się okazało nie jestem w stanie przeskoczyć swojego trybu “maximum jedna plansza dziennie” – bo i po co. Muszę teraz spokojnie poszukać odpowiedniej kolorystyki i kreski. Mam czas. Przy okazji – ten album prawdopodobnie powstanie jeszcze w tym roku, jeśli nie w całości, to prawie, po prostu wydanie przesuwa się skokowo na czas festiwalu w Warszawie.
Co ciekawe, jednym z czynników które zadecydowały o resecie tego tomu był mój komiks z pierwszego tomu Profanum – Sztorm. Pamiętam że świetnie mi się go malowało, jak go sobie teraz obejrzałem to stwierdziłem że tak – to jest kierunek w którym chcę iść.
Jedno mnie zastanawia, co zrobić z tymi “złymi” planszami – podrzeć i wywalić czy wrzucić do sklepu na sprzedaż po taniości. W końcu bootleg rzecz też cenna.
Poniżej jedna z plansz do wymiany: