Rewolucje w Kosmosie, recenzja na Hataku
February 20, 2014
Mateusz Skutnik wyspecjalizował się w tworzeniu opowieści stanowiących swoisty pean na cześć wizjonerów i ich epokowych, częstokroć nieokiełznanych, wynalazków. Fascynacje zdolnego scenarzysty erą silnika parowego, rewolucją przemysłową oraz hitchcockowskim suspensem, znajdziemy w jego przewrotnym cyklu “Rewolucje”. “W kosmosie” to już ósmy tom serii, w którym owe elementy umiejętnie połączono. Eksploracje obcych rzeczywistości czas zacząć.
Pierwsze cztery tomy “Rewolucji” ściśle wiązały się ze sobą. Autor w nowatorski sposób prezentował tam wynalazców, których śmiałość, nieostrożność i determinacja, sprowadzały na nich wielkie nieszczęścia. Rozbuchany świat wykreowany na łamach tychże nowel był wręcz wyśmienity – znaleźć tam można było elementy charakterystyczne dla gatunku retro, klasycznego science-fiction czy steampunku spod znaku Williama Gibsona. Piąty tom (“Dwa dni”) zawierał dwie minimalistyczne, pozbawione słów nowele o silnym ładunku emocjonalnym i dramatycznym. Powstały we współpracy z uznanym scenarzystą Jerzym Szyłakiem (odważne “Szelki”) szósty tom “Rewolucji”, celnie zatytułowano “Na morzu” – akcja rasowego dreszczowca rozgrywa się na ogromnym liniowcu (na wzór Titanica), na pokładzie którego dochodzi do serii tragicznych zgonów spowodowanych przez wściekłe mewy. Mamy tutaj do czynienia z udaną wariacją na temat słynnych “Ptaków” Hitchcooka oraz subtelnym “mrugnięciem do wiernych fanów talentu Skutnika. Siódmy tom (“We mgle”) przyjmuje formę wciągającej zagadki kryminalnej o onirycznej aurze i klimacie rodem z książek sir Artura Conan Doyle’a; symultaniczna nowela rozgrywająca się na krótkich paskach umieszczonych na dole każdej ze stron, świetnie puentuje całą opowieść, a zarazem podkreśla maestrię duetu Skutnik/Szyłak.
“W kosmosie” to wielowątkowa, niepokojąca historia, napisana z niemałą pomocą Szymona Holcmana (redaktora wydawnictwa Kultura Gniewu). Charakterystyczny rysownik w ósmym tomie “Rewolucji” powraca do korzeni, z których wyrosła ta intrygująca seria. Ponownie tematem przewodnim stają się tutaj wynalazki – nieujarzmiony naukowiec pracuje nad prototypem rakiety, którą pragnie wysłać w przestrzeń kosmiczną. Niestety, ma spore problemy z selekcją właściwej mieszanki paliwowej. Gdy już udaje mu się pokonać tą trudność, odkrywca inicjuje wystrzał owego pojazdu. Okazuje się, że przy budowie rakiety niebagatelną rolę odegrały fragmenty księgi zawierającej całą masę światłych teorii i projektów. Odziany w niezgrabny strój nurka kosmonauta przebija się przez osnowę rzeczywistości, docierając do obcego świata wypełnionego stosami martwych istot. W międzyczasie dostrzegamy ogromną kostkę zapisaną specyficzną kombinacją znaków. Jej funkcjonalność i pochodzenie odegrają znaczącą rolę w warstwie fabularnej kosmogonicznej przypowieści.
Bohaterowie albumu skonfrontowani z obiektem obcego pochodzenia (rzeczoną kostką) tracą swe naukowe wyczucie, niepotrzebnie zawierzając technologii, której prawideł nie są w stanie zrozumieć. Skutnik zręcznie ozdobił całość sztafażem fantastycznym, przedstawiając grupę moralnie dwuznacznych postaci, których losy niespodziewanie przeplatają się ze sobą. Świetnie obrazuje to epizod ojca, syna oraz tajemniczego mężczyzny, próbujących uciec z tonącego statku. Rozwiązanie tegoż wątku to prawdziwy popis kunsztu pisarskiego twórcy “Rewolucji”: to jedna z tych serii, w której każdy niepozorny element ma swe jasne wytłumaczenie, a konstrukcja psychologiczna zatroskanych protagonistów jest wręcz mistrzowska.
Cykl Mateusza Skutnika nie odniósłby tak piorunującego efektu, gdyby nie jego solidna kompozycja graficzna. Bohaterowie pojawiający się na łamach ośmiu tomów należą do cudacznej rasy humanoidalnych istot o małych oczkach, opadniętych, kocich uszach oraz chudych sylwetkach. Ich stroje oraz usposobienie kojarzą się z epoką wiktoriańską. Pierwszoplanową rolę odgrywają jednak wszelakie wynalazki, wehikuły, plątaniny kabli, długich korytarzy czy spektakularnych budowli. Całość tworzy iście klaustrofobiczny nastrój, unaoczniający miałkość postaci. Autor “Tetrastychu” bezbłędnie operuje ponurą kolorystyką, a malarskość i precyzyjność kadrów oddaje złożoność fabularną poszczególnych tomów.
Wyobraźnia rodzimego artysty zadziwi każdego miłośnika nietuzinkowych książek z gatunku science-fiction. Skutnik z przytupem dzieli się z nami swą nieposkromioną miłością do przełomowych odkryć, koncentrując się na przeżyciach i tragicznych losach wybitnych umysłów. “W kosmosie” to kolejny dobry album w jego dorobku, udowadniający, iż autor jeszcze wiele może powiedzieć w tej materii. Zwłaszcza, że w przygotowaniu jest już dziewiąta część “Rewolucji” – “Pod śniegiem”. Zagadką pozostaje konwencja oraz zapożyczenia, których użyje we wspomnianym albumie. Zagadką zaostrzającą nasze apetyty na następną ucztę w wybornej odsłonie.
Mirosław Skrzydło